Co jest najważniejsze w szkole? Oceny? Świadectwa? Nie, najważniejsze są relacje. Zaryzykuję nawet twierdzenie, że bez budowania pozytywnych więzi, proces dydaktyczny jest niemal niemożliwy.
W czym tkwi nasze prawdziwe piękno? Czy jesteśmy wyjątkowi? Kto może o sobie powiedzieć, że jest doskonały? Na te oraz inne pytania próbowali odpowiedzieć ostatnio moi gimnazjaliści. Co z tego wynikło?
A gdyby tak… A gdyby tak zaproponować rodzicom działania, w których mogliby wesprzeć radą, pomysłem, dobry słowem innych rodziców? I wszystko to dla szeroko pojętego budowania dobrych relacji w społeczności szkolnej. Uda się, czy nie?
Połowa letniego odpoczynku niemal za nami. Obmyślam więc powoli, co spotka moich uczniów po powrocie do miejsca na “sz”, którego nazwy nie wolno n razie wymawiać 😉
Dwa tygodnie, w przeliczeniu na czas kolonijny, to jakby mrugnięcie okiem. Nim się obejrzeliśmy, przyszedł czas pożegnań. A wraz z nim… nadleciały anioły 😉
Kolonie. Zdawać by się mogło, że jest to rzeczywistość zupełnie oderwana od tego, co znamy ze szkolnej ławki. Czasami jednak okazuje się, że jest inaczej 😉
Objęcie wychowawstwa w klasie czwartej, po latach pracy ze starszą młodzieżą, to nie lada wyzwanie. Ale również szansa na rozwój (nie tylko dzieciaków, ale przede wszystkim nauczyciela 😉 ).
Budowanie dobrych relacji z dziećmi jest oczywiste. Równie ważne jest dla mnie utrzymywanie pełnych szacunku i wzajemnego zrozumienia kontaktów z rodzicami. Jak do tego dążę?