Co maja wspólnego kolory z gramatyką? Pozornie nic, a jednak…
Jestem fanką szalonych notatek. Zachęcam uczniów do tego, by ich zeszyty były jak najbardziej indywidualne, kolorowe i dostosowane do potrzeb właściciela. Nie oznacza to oczywiście, że panuje “wolna amerykanka” i można nie zapisywać zupełnie niczego (choć im starsi uczniowie, tym mniej uwagi poświęcam temu, czy prowadza zeszyty, w końcu to im powinno zależeć, by mieć do czego zajrzeć). Nakłaniam jednak do wykorzystywania elementów myślenia wizualnego, czy chociażby kolorów.
Gramatyka inaczej
Uwielbienie dla kolorów to jedno, a ich moc w tworzeniu skojarzeń i budowaniu zasobów osobistej wiedzy to drugie. Między innymi dlatego na zajęcia z gramatyki zapraszam kredki, mazaki i wielobarwne kartki. Ot, taka nasza tęczowa gramatyka (dziękuję <Marleno>, to u Ciebie pierwszy raz spotkałam się z tym określeniem i uznałam za wyjątkowo trafne).
Nie wiem czy Wam, ale mnie kolory w gramatyce przywodzą na myśl kodowanie (więcej na ten temat możecie przeczytać choćby w <Kodowaiu na humanie>), tym razem jednak skupiliśmy się na nieco innym aspekcie 😉 Tworzyliśmy wykres zdania pojedynczego.
Tęcza w zeszycie
Zabawę zaczęliśmy od przypomnienia, jak wygląda taki wykres. Dla czwartaków wcale nie jest to sprawa łatwa i oczywista. Dwa pierwsze “drzewka ” wspólnie malowaliśmy na tablicy. Kolejnym krokiem było tworzenie tajemniczych zdań. Młodzi ludzie otrzymali kartki, na których kolejno odpowiadali na pytania:
- kto?
- jaki?
- co robi?
- jak?
- gdzie?
Po każdym pytaniu zaginali kartkę i podawali kolejnej osobie, tak by nie mogła ona przeczytać wcześniejszych odpowiedzi. Kiedy wszystkie dane zostały spisane, dzieciaki rozwijały kartki i zaczynała się pełna uciechy praca (gwar gwarantowany, bo każdy, ale to absolutnie każdy, musi koniecznie przeczytać otrzymane wypowiedzenie na głos 😉 ). Niektóre zdania budowaliśmy od początku, ponieważ treść nie nadawała się do niczego sensownego, ale przyznam, że były to sporadyczne wypadki. Reszta stanowiła raczej dobry materiał do dalszych działań.
Jak się domyślacie, trzeba było opracować wykresy. Kiedy pierwszy był gotowy, młodzi ludzie zamieniali się, w swojej grupie, przykładami (na stałe siedzą w zespołach liczących cztery osoby, z tym że raz na tydzień zmieniają drogą losowania miejsce pracy) i tworzyli kolejne. I tu czas na kolory. Każda z części zdania mogła zostać zapisana na samoprzylepnym “zaznaczaczku” (kartce typu “post it”) w taki sposób, by tworzyć odpowiednia strukturę. W kolejnych wykresach trzeba było oznaczać tę samą część zdania, takim samym kolorem.
Nie wiem jak Wy, ale ja lubię te nasze kolorowe lekcje. A najważniejsze, co usłyszałam po jednej z nich, to słowa:
Dobrze, że mi to pani tak wytłumaczyła, teraz wiem o co chodzi:)
No i o to właśnie w tym wszystkim chodzi, czyż nie?