Gdybym miała wskazać jedną rzecz, która najbardziej zaskakuje mnie w pierwszej klasie liceum po szkole podstawowej, to byłby to brak korelacji pomiędzy lekturami na różnych poziomach. Gimnazjum przyzwyczaiło mnie do określonych standardów, czas odwyknąć.
Do tej pory było tak, że pierwsza klasa liceum miała już zarys tego, o czym będziemy mówić. W ramach lekcji gimnazjalnych dotykali części późniejszych zagadnień, było do czego się odwołać. W tym roku, po raz pierwszy, czuję, że nie do końca mam takie podłoże. Zajęcia w czteroletnim, nowym liceum, udowadniają mi to co chwilę.
kostki zostały rzucone…
Aby nie popadać w przesadny pesymizm, proponuję młodym ludziom różnorodne formy pracy. Czasami komiks, czasami elementy graficzne, zaczerpnięte z myślenia krytycznego, jeszcze innym razem sięgam po kostki. Te ostatnie pojawiły się podczas zajęć, dotyczących biblijnego powstania świata.
Omawianie fragmentów “Biblii” samo w sobie budzi nieuzasadnioną niechęć (nie we wszystkich, ale w znacznej części). Całkiem niesłusznie dochodzi do pomieszania sfery sacrum i profanum. Młodym ludziom wydaje się, że kiedy rozmawiamy o treściach religijnych, to jest to zakamuflowana lekcja religii, a w związku z tym, że będą zmuszeni do wierzenia w to, o czym rozmawiamy. Nic bardziej mylnego. “Biblia” to w moim rozumieniu książka, jak każda inna. No może z tą różnicą, że stanowi jeden z fundamentów funkcjonowania kultury europejskiej (czego znaki odczytujemy na niemal każdym możliwym kroku). Szczególna uwagę zwracam zawsze na to, że każdy ma prawo wierzyć, w co zechce (nawet jeśli jest to latający potwór spaghetti).
Między innymi dlatego zachęcam uczniów do podejmowania nieszablonowych wyzwań. Jednym z nich było umieszczenie kolejnych scen z procesu tworzenia świata na ścianach sześcianu. Licealiści pracowali indywidualnie z tekstem źródłowym (odpowiednim fragmentem “Księgi rodzaju”). Każdy z nich otrzymał siatkę kostki (przykładową znajdziecie <tu>), na której zamieszczał rysunki.
przestrzenne notatki
W ramach podsumowania wybrane osoby prezentowały swoje sklejone bryły, opowiadając o kolejnych dniach. Oczywiście, można powiedzieć, że “Biblia” opowiada o każdym z siedmiu dni, a sześcian, jak to sześcian, zmieści tylko sześć. Ale tu również łatwo znaleźć wytłumaczenie. Ostatni dzień przeznaczony był na odpoczynek, nie mieliśmy zatem potrzeby umieszczania go na kostce.
I tym sposobem, włączając przekład intersemiotyczny, interpretację tekstu i praktyczne działanie, przeszliśmy przez jeden z obowiązkowych tematów. Czy zrobiliśmy to efektywnie, to się okaże.
PS Gdybyście chcieli zobaczyć, jak jeszcze można pracować, wykorzystując kostki, koniecznie zerknijcie do publikacji “Turlane lekcje”. Znajdziecie ją poniżej.
Komentarz do “kostki zostały rzucone i … powstał świat ;)”
Dziękuje za pomysł!!! Lekcja u mnie w 7 klasie była cudowna.