narzędziownik współczesnego nauczyciela

Początek roku szkolnego za pasem. Coraz więcej miejsca zajmuje w naszych głowach pytanie: jak pracować? Jakie narzędzia wprowadzić, czego jeszcze spróbować, co spowoduje, że zajęcia będą atrakcyjne i efektywne? Mam jednak wrażenie, że wciąż umyka nam to, co najistotniejsze…

aplikacje przyszłości

O aplikacjach, nowych metodach i technikach pracy z młodzieżą można przeczytać bardzo wiele. Tak naprawdę nikt chyba nie odkrył wszystkiego, co można jeszcze wykorzystać. Uczniowie zyskują, pracując z nowymi mediami. Środowisko uczenia się staje się bliższe młodemu człowiekowi, postęp ułatwia zdobywanie wiedzy (oczywiście w przypadku, gdy uczeń chce się nauczyć). Mam jednak poczucie, że to, co najważniejsze pozostaje gdzieś na dalszym planie.

Powiecie: zwariowała kobieta. Czego więcej potrzebuje dziecko, by się rozwijać? No, właśnie, czego? Wszystko jest na wyciągnięcie ręki. Wpisujemy do smartfona lub komputera pytanie, otrzymujemy odpowiedzieć. Bawimy się nowinkami technologicznymi, przygotowujemy filmy, rozwiązujemy quizy, progarmujemy. I wszystko to cudownie, tylko gdzie w tym wszystkim są relacje?

Gdy myślę o narzędziowniku współczesnego nauczyciela, w mojej głowie otwiera się szuflada z napisem: umiejętności społeczne, wspieranie rozwoju emocjonalnego, uważność. Patrząc na młode pokolenie dochodzę czasami do wniosku, że być może daliśmy się nieco zwariować postępowi technologicznemu i zapomnieliśmy o tym, że musimy też funkcjonować w społeczeństwie offline (albo więcej: współistnieć w obu tych płaszczyznach).

czego Jaś nie “wygugla”, tego Jan nie będzie umiał

Dla jasności: popieram wykorzystywanie nowinek technicznych na zajęciach. W moim odczuciu nie powinny być one jednak celem samym w sobie, a środkiem pozwalającym na osiągnięcie tego celu (w miarę możliwości transparentnym). Pokazujmy, w jaki sposób mądrze korzystać z tego, co zostało nam dane. A z drugiej strony propagujmy postawę szacunku i otwartości. Wspierajmy różnorodność, pomagajmy w kształtowaniu odpowiedzialności za siebie i innych. Tych wiadomości uczeń sobie nie “wygugla”.

Co zatem proponuję? Przede wszystkim spojrzenie na ucznia przede wszystkim jak na człowieka (to takie oczywiste, a wciąż mam poczucie, że mało popularne). Z lepszymi i gorszymi dniami, prawem do popełniania błędów, sukcesów i porażek. Może warto mu towarzyszyć w drodze przez nieznane i podać pomocną dłoń, zamiast poganiać batem dla osiągnięcia lepszych wyników w rankingu? Czy jesteście na to gotowi?

PS Więcej o kompetencjach przyszłości znajdziecie, klikając <tu>. Znacie już ten tekst?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.