
Kto powiedział, że przedszkolaki nie mogą kodować? I że nie dla nich pokoje zagadek? Nie wiedział, co mówi. Bo przedszkolaki są bardzo zdolne i chętne do odkrywania tajemnic 😉
Raz do roku pracuję z dziećmi przedszkolnymi. Nie ma w tym raczej niczego dziwnego, wziąwszy pod uwagę, że Panienka kończy właśnie “zerówkę”. To na jej wyraźną prośbę przygotowuję zajęcia i idę bawić się z dziećmi. Przyznam szczerze, że nawet to lubię 😀
Kodowanie i przedszkolaki 😉
W tym roku padła sugestia, by maluchy mogły spotkać się z ozobotami. Rzecz jasna, nie dysponuję takowymi w domu, ale na szczęście w szkole nie były potrzebne w trakcie ferii. Zaprosiłam czterech gentelmanów do domu, by następnie zabrać ich na spacer do przedszkola.
Cała zabawa polegała jednak na tym, by wykonać cztery zadania, dające dostęp do skrzyni skarbów. W tej roli wystąpiła zwykła skrzynka narzędziowa, zamknięta na kłódkę. A zadania zahaczały o kodowanie, ale nie wykraczały poza umiejętności dzieci.

Cztery kroki do skarbu
Pierwsze zadanie polegało na tym, że młodzi ludzie pokonywali drogę, na której umieszczono odrysowane stopy. Przeskakując do kolejnego “kroku”, trzeba było wylądować tak, jak pokazywał obrazek (czasami obrócić się w prawo, czasami w lewo, a czasami całkiem do tyłu). Przy okazji dzieci podawały nazwy owoców i warzyw w kolorach takich, jak kolor karki, na którą przeskoczyli.
Po takim wstępie przeszliśmy do łowienia literek. Zadaniem każdego było wyciągnięcie, przy pomocy wędki (magnesu zainstalowanego na pałeczce bambusowej), kartonika z literą i podanie słowa zaczynającego się na nią (<poławiacze słów> to alternatywna wersja tego ćwiczenia). Wszyscy bardzo dobrze poradzili sobie z tym wyzwaniem, chociaż dzieci nie poznały jeszcze całego alfabetu 😉
Trzeci element to narysowanie własnego inicjału. Każdy przedszkolak otrzymał pisak i miał przy jego pomocy wykonać pierwsza literę swojego imienia. Ważne, by linie były odpowiednio szerokie i płynne, ponieważ wypuściliśmy na nie później ozoboty (wywołując efekt WOW 😀 ). Nie muszę tu chyba mówić, że czasami rysunki wymagały poprawek, by mały robot mógł się po nich bezbłędnie poruszać.
Ostatnim etapem zabawy było wspólne skomponowanie drogi do skrzyni. Każde z dzieci otrzymało kartkę i miało na niej narysować, według własnego pomysłu, fragment drogi dla ozo. Tak przygotowane trasy poukładaliśmy z czterech stron skarbu i wypuściliśmy cztery ozoboty, licząc, że dotrą na miejsce. Rzecz jasna, wszystkim się udało, więc przedszkolaki otrzymały słodką niespodziankę. Skrzaty oddały klucz i otworzyliśmy skrzynię, a tam ukryte były owocowe cukierki 😉
Na zakończenie, kiedy już wszyscy dostali po witaminowym landrynku, wyjęliśmy jeszcze kostki narracyjne i Miłosza (czyli kota <codey rocky>). Sympatyczny stworek podjeżdżał do obrazka, a chętna osoba układała zdanie ze wskazanym słowem. Takie pożegnanie spodobałoby się nie tylko przedszkolakom 🙂
Powiem Wam szczerze, że trochę mi żal, że Panienka dorasta i wyprowadza się do szkoły. Będzie mi brakowało takich szaleństw 😉
