Szkoła, w której pracuję, przyjęła jakiś czas temu niestandardowy system oceniania. Doszliśmy do wniosku, że skala od jednego do sześciu jest dla nas za wąska i postanowiliśmy przejść na wyniki procentowe.
Oczywiście, na koniec semestru, czy roku szkolnego wystawiamy uczniom oceny przyjęte we wszystkich szkołach, ale cząstkowe mamy inne. Dzięki takiemu zabiegowi, podczas zmagań na koniec semestru wiemy, czy nasz delikwent jest bliżej wyższej, czy niższej oceny (w gruncie rzeczy bardzo ułatwia to pracę, obiektywne spojrzenie na osiągnięcia konkretnej osoby). Wraz ze zmianą w ocenieniu postanowiliśmy, że każdy uzyskany przez dziecko wynik będzie miał swoją wagę. To akurat nie jest chyba dla nikogo zaskoczeniem, wszak średnia ważona funkcjonuje w bardzo wielu placówkach. Nowością są jednak sprawdziany semestralne. Monstra, które porażają wagą piętnaście (w przypadku mojego przedmiotu akurat).
Oczywiście, na koniec semestru, czy roku szkolnego wystawiamy uczniom oceny przyjęte we wszystkich szkołach, ale cząstkowe mamy inne. Dzięki takiemu zabiegowi, podczas zmagań na koniec semestru wiemy, czy nasz delikwent jest bliżej wyższej, czy niższej oceny (w gruncie rzeczy bardzo ułatwia to pracę, obiektywne spojrzenie na osiągnięcia konkretnej osoby). Wraz ze zmianą w ocenieniu postanowiliśmy, że każdy uzyskany przez dziecko wynik będzie miał swoją wagę. To akurat nie jest chyba dla nikogo zaskoczeniem, wszak średnia ważona funkcjonuje w bardzo wielu placówkach. Nowością są jednak sprawdziany semestralne. Monstra, które porażają wagą piętnaście (w przypadku mojego przedmiotu akurat).
Po co takie cudo? I co to w ogóle jest? Odpowiedź jest dość oczywista. Oprócz zwykłych klasówek, które nasi uczniowie są zobowiązani pisać systematycznie w ciągu roku szkolnego, są poproszeni o wykonanie zbiorczej pracy z wiadomości zdobytych w ciągu minionego półrocza (choć powiem uczciwie, że marzy mi się sprawdzian na koniec z całego roku). Co nam to daje? Usystematyzowanie wiedzy dodatkowymi powtórkami. Ale nie tylko. Odwołując się do moich “tańców na piłce” mogę powiedzieć, że po takim sprawdzianie wiem, czy to co robię ma sens. I wiecie co? Okazuje się, że ma 🙂 Średni wynik mojej najbardziej wymagającej klasy to 70 %. Wprost cudownie. Tylko dwie osoby nie uzyskały poziomu zaliczenia (50%, ale w bardzo niewielkim stopniu). Jest też spora grupa osób, która zdobyła 80% i więcej. Dzieciaki wiedzą, że umieją, że opanowali (lub nie) w zadowalającym stopniu materiał. A ja wiem, że potrafię skutecznie przekazać swoją wiedzę.
Czy gdybym miała możliwość usunięcia sprawdzianów semestralnych zrobiłabym to? Nie. Pomimo tego, że mam dużo więcej pracy (w krótkim czasie wszyscy moi uczniowie piszą takie cudo), uważam, że takie sprawdzanie wiedzy jest celowe i potrzebne. Choćby sami zainteresowani mówili inaczej.