Jesień idzie, nie ma na to rady :)

Ostatni tydzień nie rozpieszczał nas pogodowo. Można nawet powiedzieć, że zafundował nam swoisty rollerkoster. Deszcz na przemian ze słońcem, a do tego jeszcze wiatry. No jakaś ma-sa-kra (jak powiedziałby Panicz). Do tego jeszcze, właśnie w minionym tygodniu, przypadł pierwszy dzień jesieni. Na pocieszenie chyba przypomniałam sobie słowa jednej wesołej piosenki z harcerskich czasów jeszcze, hehe. Znacie to?
Jesień idzie

Raz staruszek, spacerując w lesie,

Ujrzał listek przywiędły i blady

I pomyślał: – Znowu idzie jesień,
Jesień idzie, nie ma na to rady! 

I podreptał do chaty po dróżce,

I oznajmił, stanąwszy przed chatą,

Swojej żonie, tak samo staruszce:

– Jesień idzie, nie ma rady na to! 

A staruszka zmartwiła się szczerze,

Zamachnęła rękami obiema:

– Musisz zacząć chodzić w pulowerze.

Jesień idzie, rady na to nie ma! 

Może zrobić się chłodno już jutro

Lub pojutrze, a może za tydzień

Trzeba będzie wyjąć z kufra futro,

Nie ma rady. Jesień, jesień idzie! 

A był sierpień. Pogoda prześliczna.

Wszystko w złocie trwało i w zieleni,

Prócz staruszków nikt chyba nie myślał

O mającej nastąpić jesieni. 

Ale cóż, oni żyli najdłużej.

Mieli swoje staruszkowie zasady


I wiedzieli, że prędzej czy później

Jesień przyjdzie. Nie ma na to rady.

Ponieważ pogoda zwariowana i nastał koniec sezonu rowerowego (podobno, hehe), a zaczął się szydełkowy, przyleciała do nas przepiękna sowa. Własnie wije gniazdko w torbie, żeby jutro udać się na miejsce swego nowego zamieszkania. Od jutra będzie bacznym okiem obserwować moje szkolne kotki. Miejcie się na baczności! Dobre Duchy spełniają jednak marzenia 🙂 Dziękuję Sis.
Poza tym sezon szybkich obiadów w pełni (jak pewnie niektórzy pamiętają). A ponieważ ostatnio pokochaliśmy mąkę pełnoziarnistą, zabraliśmy się za przygotowanie pysznych racuszków z jabłkami i pestkami słonecznika. Takie jedzonko to ja lubię. I zdaje się, że nie tylko ja. Cała Zakręcona Rodzina była zadowolona. A jeszcze na to wszystko moja A. przyniosła nam rewelacyjne, bo ekologiczne jabłka z działki. Tego nam było trzeba. Pisklęta pomogły i przygotować i zjeść danie. A smakowało i pachniało cynamonową jesienią, bo przecież jesień idzie. Nie ma na to rady 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.