źródło: kryzysowo.pl |
Jadę spokojnie do pracy. Autobusem- jak zwykle. Sama, bo Panicz przeziębiony, więc został w domu. Na jednym z przystanków wsiada młody chłopak (druga-trzecia klasa ponadgimnazjalna). Przybija piątkę z kolegą, który jechał ze mną już wcześniej. Siada. Nie byłoby w tym pewnie niczego dziwnego, gdyby nie to, że obaj mają na uszach słuchawki i mimo tego, że siedzą obok siebie nadal słuchają muzyki.
Nie rozmawiają. Bo po co? Obaj mają w swoich sprytnych telefonach dostęp do konta na portalu społecznościowym. Tam można wymienić się myślami, zagadać, pośmiać się. W realnym życiu takie sprawy są przereklamowane. Ech. Chciałoby się powiedzieć: ach, ta dzisiejsza młodzież.
Nie rozmawiają. Bo po co? Obaj mają w swoich sprytnych telefonach dostęp do konta na portalu społecznościowym. Tam można wymienić się myślami, zagadać, pośmiać się. W realnym życiu takie sprawy są przereklamowane. Ech. Chciałoby się powiedzieć: ach, ta dzisiejsza młodzież.
Ja wiem. Czasy się zmieniły, technologia poszła do przodu. Wszystko się zgadza. Sama chętnie korzystam ze zdobyczy techniki. To nieuniknione. Ale lubię również spotykać się ze znajomymi, rozmawiać i żartować. Po prostu spędzać mile czas w otoczeniu życzliwych osób. Czy to tak dużo?
Od moich szkolnych dzieci wiem, że wszelkie ważne dyskusje toczą się “w chmurze”. Na żywo jakoś ludzie nie mają w sobie dość odwagi (nie mówię, że wszyscy, rzecz jasna), aby wyrazić własne zdanie. Smutne. Tym bardziej, że tak zwane dorosłe życie to simsy (rodzaj gry komputerowej). Nie toczy się gdzieś tam obok, ale tu i teraz. I przyjdzie taki czas, w którym albo jesteś sobą i prawdziwie żyjesz, albo udajesz i jesteś nieszczęśliwy do końca swych dni.
Na zakończenie.Był taki moment podczas mojej porannej podróży, że chłopaki ściągnęli z uszu słuchawki i wymienili przysłowiowe dwa słowa. Po to, by pokazać sobie coś w telefonach…