Od jakiegoś czasu (bodaj odkąd Panicz skończył półtora roku) dość regularnie bywamy na Średniowiecznym Jarmarku bądź Turnieju Rycerskim. Najczęściej wybieraliśmy takie atrakcje w Uniejowie (nim jeszcze stał się termalnym kurortem). Choć w zeszłym roku, dla porównania, wybraliśmy Łęczycę.
A w tym roku się zagapiliśmy. Albo upał porobił nam coś z głowami, albo sama już nie wiem co, ale okazało się że rycerskie pojedynki w Termach właśnie się odbyły, w ubiegły weekend. Ech. Jeśli się uda to odwiedzimy i w tym roku łęczycki Zamek.
A w tym roku się zagapiliśmy. Albo upał porobił nam coś z głowami, albo sama już nie wiem co, ale okazało się że rycerskie pojedynki w Termach właśnie się odbyły, w ubiegły weekend. Ech. Jeśli się uda to odwiedzimy i w tym roku łęczycki Zamek.
Czemu tak zależało nam na obejrzeniu dorosłych facetów przebranych za zamierzchłych wojów? Sama nie wiem. Jest jakaś niewytłumaczalna magia w takich zgrupowaniach. Imponuje mi cały ceremoniał, prezentowane maniery i uczciwe zasady. Najbardziej jednak podziwiam szczera pasję tych ludzi. Zaangażowanie w wierne odtwarzanie realiów, poczucie klanowej wspólnoty.
Gdybym miała porównać te turnieje, których mogłam być biernym uczestnikiem powiedziałabym, że Uniejów robi na mnie większe wrażenie. Nie ujmując niczego Łęczycy. W tym pierwszym zabawa odbywa się na otwartym polu, zatem widzowie nie muszą się gnieść w wyznaczonych przez mur granicach (przy wysokiej temperaturze, dużym nasłonecznieniu i licznej ciżbie jest to dość męczące). Można dość swobodnie przemieszczać się wokół wyznaczonego pola turniejowego. Poza tym w dość niewielkim oddaleniu rozstawione są namioty uczestników. I bynajmniej nie są to samo-rozkładające się produkty nowej generacji. Nic z tych rzeczy. I to też jest atrakcja, nie co dzień bowiem można podpatrzeć takie wynalazki.
Z drugiej jednak strony łęczyckie zaplecze gastronomiczno- turystyczne (że kramy z pamiątkami, biżuterią, atrapami broni i czym sobie jeszcze można wymarzyć), skupione po zewnętrznej stronie zamkowego muru wygląda i funkcjonuje dużo lepiej niż pawilony handlowe ustawione wzdłuż drogi do Hotelu-Zamku uniejowskiego. No i sam Zamek. Hotelu zwiedzać nie można (bo i co tam jest do zwiedzania), natomiast w Łęczycy funkcjonuje regularne muzeum (a Zakręcona Rodzinka lubi zwiedzać takie przybytki).
Czy się skusicie na taką wyprawę? Nie wiem. O mojej jednak fascynacji niech świadczy fakt, że razem z niezastąpioną A. przygotowałyśmy swego czasu cały Projekt Gimnazjalny zainspirowany klimatami rycersko- dworskimi. Z przygotowywaniem strojów, obyczajami i zabawami ruchowymi (nie miałam pojęcia, że w tak dawnych czasach mieli takie wymyślne rozrywki, hehe).
A tak na marginesie: dzięki moim magicznym studiom podyplomowym dowiedziałam się, że i w Łodzi funkcjonuje średniowieczna grupa rekonstrukcyjna. Ród Dębowego Liścia. Może, jeśli na turniej Wam nie po drodze, odwiedzicie choćby ich siedzibę 🙂 A w sieci znajdziecie ich tu: Ród Dębowego Liścia (fb) i tu: Słowiańszczyzna. Bawcie się dobrze.
2 komentarze “Średniowieczne fascynacje”
Łęczyca i Boruta najlepsze! Chętnie tam wrócę, by choć przez chwilę powspominać dzieciństwo 😉 Pozdrawiam 🙂
Polecam serdecznie 🙂