Planszówki to nadal nieodkryty ląd inspiracji. Niemal za każdym razem, gdy wchodzimy w posiadanie nowego tytułu, rozważam jak wykorzystać go na zajęciach w szkole. Czasami jest to łatwe, innym razem nie. Jak było ostatnio? Sami zobaczcie.
Tegoroczna choinka skrywała wiele podarunków. Wszystkie były cudne, niektóre okazały się przy okazji niezwykle inspirujące. Do tej kategorii prezentów zaliczam grę <Moje na górze>. Prosty mechanizm, mnóstwo śmiechu i dobra zabawa. Czego chcieć więcej?
Moje na górze!
W całej rozgrywce chodzi o to, by podawać swoje skojarzenia do przeczytanego przez prowadzącego hasła/pytania. Odpowiedzi udziela się spontanicznie (nie trzeba czekać na swoją kolej), w wyznaczonym czasie. Każdorazowo przekłada się swoją “łapkę” na wierzch. Ten gracz, którego packa będzie na górze po upływie wyznaczonego czasu, zdobywa punkt i przesuwa swój pionek o jedno pole w kierunku mety.
Co to ma wspólnego z językiem polskim? Wszystko! Natychmiast po tym, jak rozegraliśmy w rodzinnym gronie pierwsza partię, uznałam, że muszę wykonać hasła łączące się z moim przedmiotem. Przecież to doskonały element powtórzenia. Nie tylko przed czekającymi nas egzaminami (gimnazjalnym i maturalnym), ale w ogóle. Tym bardziej, że w razie wątpliwości, czy podane słowo jakoś łączy się ze wskazanym, należy wytłumaczyć zależność 🙂
Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Tym sposobem powstał pierwszy komplet kart, który oczywiście jest dostępny <tu> (znajdziecie tam też szablon do edycji i pojedynczą kartę do gry). Stworzyłam go głównie z myślą o gimnazjalistach. Sądzę jednak, że uczniowie klas ósmych oraz maturalnych też sobie z nim poradzą (chociaż dla licealistów planuję przygotować nieco bardziej wymagający zestaw). Teraz jeszcze tylko muszę zakupić packi na muchy i można grać 😀
Myślę, że to zadanie świetnie sprawdzi się w mniejszych grupach, gdzie każdy będzie miał możliwość odpowiadać (skojarzenia nie mogą się powtarzać). Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by podzielić klasę na trzy- czteroosobowe zespoły, które wyłonią swojego lidera, odpowiadającego zgodnie z wolą zespołu. W najbardziej szalonej wersji myślę o tym, by każdy z piętnastu uczniów otrzymał swoją łapkę i mógł udzielać własnych odpowiedzi. Nie wiem tylko jak w tej sytuacji rozwiązać kwestię liczby pionków na planszy 😉 Może się jednak okazać, że to najmniejszy kłopot. Gdyby bowiem rozrysować pola na tablicy i zapisać imiona na małych kartkach (służących za pionki), problem przestaje istnieć 😀
Co myślicie o takiej formie powtórzenia? Sprawdzi się?
2 komentarze “moje na górze”
Już wydrukowane karty czekają na zalaminowanie. Kolejny raz najprostsze rozwiązania okazują się być genialne. Dziękuję Asiu, za inspirację.
Bardzo się cieszę, że mogłam pomóc 😀