Tak zwana zapchajdziura

<źródło>
Czasem zdarza się tak, że nauczyciel idzie na zastępstwo. Prawda to znana i często praktykowana (szczególnie, kiedy pracuje się w małej szkole, w której ciąże nauczycielskie pojawiają się falami, hehe). Nie jestem zatem odosobniona w procederze zastępowania koleżanek bądź kolegów.

 Najczęściej podczas takich zajęć przeprowadzam regularna lekcję swojego przedmiotu (jakie to szczęście, że polski jest niemal na wszystkich poziomach edukacyjnych). W starszych klasach często urządzam powtórzenia (w formie gry planszowej, quizu albo wymyślam coś jeszcze innego, ale takiego, aby uczniowie nie czuli, że powtarzają i powtarzali, hehe). Czasami gramy w kalambury na powiedzenia i przysłowia (wiadomo bowiem, że zgadywanki z pokazywaniem cieszą się niesłabnącą popularnością).
<źródło>

 Ale przychodzą też takie godziny, podczas których muszę udać się do czeluści MORDORU. Tak żartobliwie nazywamy najmłodszą podstawówkę, głównie ze względu na to, że do sal lekcyjnych klas 0-3 schodzi się po osobnych schodach i pomieszczenia te pozostają w oddzieleniu od reszty szkoły (a mamy przecież cały kompleks, do trzeciej liceum włącznie). I wtedy zaczyna się zabawa (w zupełnie dosłownym tego słowa znaczeniu, hehe). Aby przyjemność z takich zajęć była obopólna trzeba wymyślić coś mega atrakcyjnego (albo chociaż zaskakującego). A ja wypracowałam sobie taki oto sposób. Z podręcznego  księgozbioru Panicza wypożyczam (za jego zgodą oczywiście) pozycję o nieustraszonym wikingu Tappim i wyruszam z nim w podróż. Nie wiem, czy Wasze dzieci lubią, kiedy się im na głos czyta, ale z moich obserwacji wynika, że większość jest zachwycona taka formą spędzania czasu. I mam wrażenie, że nie chodzi tu tylko o to, że niczego od nich nie chcę i mogą sobie posiedzieć. Bardzo często proszę, żeby milusińscy zilustrowali przeczytany tekst i mają z tym mnóstwo frajdy (nawet wtedy, kiedy początkowo mówią: “ale ja nie umiem rysować”). Powstają portrety, a czasem nawet całe rysunkowe historyjki. Niekiedy to moja niewprawna ręka wykona coś na kształt komiksu i wtedy zadanie polega na porządkowaniu zgodnie z chronologią zdarzeń w tekście. Wszystko zależy od inwencji i wieku dzieciaków.

Po raz kolejny zachęcam i to gorąco. Po pierwsze do tego żeby czytać dzieciom na głos (one tego zwyczajnie potrzebują). Po drugie do tego, żeby sięgnąć po Tappiego. Ciepła, dobrze napisana książka, nie tylko dla chłopców (Panicz, po mamusi, idzie w stronę fantastyki, hehe, albo mamusia nie wyrosła z bajek). Z tego, co się orientuję dostępnych jest już sześć książeczek o tym dzielnym olbrzymie (mamy cztery, mamy cztery, znaczy, że najnowszych nam jeszcze brakuje,hehe).
Ot i tyle wymądrzania się na dziś. Poczytacie sobie przed snem?
jak wytresować smokaPS Jeden z moich uczniów zapytał mnie ostatnio: jakie teraz dzieci oglądają bajki? Odpowiedziałam, że nie wiem, bo moje nie oglądają (Panicz ma wyznaczone pół godziny po południu, ale zwykle zamienia je na grę, a kiedy jest ciepło- biega na dworze). Pominąwszy fakt, że taka odpowiedź wzbudziła ogromne zdziwienie, muszę przyznać, że nie była do końca prawdziwa. Już tłumaczę czemu. Otóż w piątkowe i sobotnie wieczory Misiek Bobisiek, pod pewnymi warunkami, może obejrzeć bajkę. I wiecie co to najczęściej jest? “Jak wytresować smoka?” Już nie możemy się doczekać kolejnej części, a premiera kinowa dopiero pod koniec czerwca. I tym razem, nie będzie to wyprawa filmowa taty z synem, o nie… 🙂

wasz belfer

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

5 komentarzy “Tak zwana zapchajdziura”