Czasami bywa i tak, że o zastępstwie dowiadujemy się na chwilę przed rozpoczęciem lekcji. Gdy zależy nam, by nie było to czas dla obu stron stracony, warto sięgnąć po prosty pomysł na ciekawe zajęcia. A pomogą nam w tym… karty metaforyczne.
Jedną z mniej komfortowych sytuacji, które spotykają nas w szkole, są nieoczekiwane zastępstwa. Szczególnie, jeśli nie uczymy na co dzień zespołu, do którego mamy się udać. Dobrze jest mieć na taką ewentualność szybki i efektowny pomysł, by zorganizować efektywną lekcję 🙂
Szybkie zastępstwo
Tak właśnie stało się ostatnio. Rankiem okazało się, że podczas jednej z kolejnych godzin mam poprowadzić zajęcia z piątoklasistami. Zwykle spotyka się z nimi moja koleżanka, ale pod jej nieobecność, to mnie przypadło w udziale zaopiekować się młodymi ludźmi. Marnowanie czasu nie leży w mojej naturze. Z drugiej strony wiedziałam, że trafiam na wymagający i różnorodny zespół, więc zależało mi na przygotowaniu atrakcyjnego, ale dającego możliwość sporej indywidualizacji zadania.
Wybór padł na karty <Dixit>. Uznałam, że będą doskonałym pretekstem do pracy z czasownikiem. Choć zaczęliśmy dość zwyczajnie (przypomnieliśmy najważniejsze informacje o wybranej części mowy), później było tylko lepiej 😉 Ze względu na to, że jestem wielką fanką samodzielności uczniowskiej, zaproponował pracę z instrukcją. Zadanie było proste: napisz pięciozdaniową historyjkę, która inspirowana jest wylosowaną kartą. Dokładne wskazówki zostały zapisane na tablicy, ale każde dziecko miało je również w zeszycie i samodzielnie kontrolowało, każdy swój krok.
Praca z instrukcją
Gdy historyjki były już gotowe, należało podkreślić w nich czasowniki, a następnie wypisać je pod tekstem i określić formę wyrazów. Ostatnim z elementów było podanie do wypisanych wcześniej czasowników bezokoliczników. Co zaskakujące, to polecenie sprawiało nieco kłopotów. Bardzo ważne było dla mnie, by młodzi ludzie zaznaczali w swoich zeszytach, które kroki z powierzonego zadania już wykonali. Takie działanie uczy nie tylko uważności i czytania ze zrozumieniem, ale również planowania własnej pracy. A to chcielibyśmy przecież kształtować w naszych podopiecznych.
Muszę przyznać, że wymyślona przeze mnie propozycja, którą planowałam wykorzystać “na szybko”, sprawdziła się znakomicie na różnych poziomach. Moi czwartoklasiści równie świetnie poradzili sobie z takim zadaniem, a siódmoklasiści (przy drobnych modyfikacjach) również dobrze spędzili na takich zajęciach czas. Bez względu na klasę, wszyscy byli zaangażowani, a to dla mnie niezwykle cenne. Usłyszałam nawet, że to była bardzo ciekawa i kreatywna lekcja 😉 Hurra! Nie każdego dnia otrzymuję takie komplementy.
I co dalej?
Na zakończenie dodam tylko, że uzupełnieniem wspomnianych wyżej zajęć była lekcja, w trakcie której dzieciaki losowały bezokoliczniki. Z nimi tworzyły zdania, a następnie określały formę czasownika. I na wyścigi niemal podchodziły do biurka po kolejną naklejkę, by wymyślić nowe zdania 🙂 To dopiero motywacja!
Jeśli i Wy macie swoje sposoby na “szybkie zastępstwa”, chętnie o nich poczytam. Koniecznie dajcie znać.
Komentarz do “Zmyśl(o)ne czasowniki”
Dziękuję, że wróciłaś do prowadzenia strony! Kopalnia pomysłów!