
Nagrody, dyplomy, wyróżnienia… Chwile, które powodują, że czujemy się docenieni, ważni. Ale są jeszcze inne momenty…
Każdy z nas lubi wiedzieć, że jego praca jest doceniania. Niekoniecznie wiąże się to z wielkimi wyróżnieniami, czasami wystarczy dobre słowo, niewielki gest. Podobnie jak Wy, lubię, gdy ktoś powie: “świetna robota”. I sama nie wiem, co jest ważniejsze: uśmiech ucznia, informacja zwrotna od rodzica, czy zewnętrzna (niezależna od szkoły) nagroda.
wiadomość dnia
Kiedy podzieliłam się z Wami wiadomością, otrzymaną od jednego z rodziców, uświadomiłam sobie, że taka miła niespodzianka nie trafia się co dzień. Nie w tym jednak rzecz. Bo równolegle przyszła refleksja dotycząca tego, jak faktycznie wygląda moja praca “po drugiej stronie ekranu”.
Kiedy mam okazję spotkać się z Wami “na żywo”, przy okazji konferencji lub szkoleń, często pytacie, kiedy znajduję czas na te wszystkie aktywności? Jak to się dzieje, że wszystkie mojej lekcje zawierają pierwiastek WOW? I to chyba sedno sprawy: magia montażu. Okazuje się bowiem, że wcale nie każde zajęcia są kreatywne, “udziwnione”, czy jak tam je jeszcze można by było nazwać.
Poza tym, co trafia na stronę czy na fanpage, pracujemy zupełnie zwyczajnie. Piszemy wypracowania, omawiamy teksty z podręcznika (choć akurat ten element gości niezbyt często, zwłaszcza w młodszych klasach, a w starszych często “skaczemy” pomiędzy różnymi podręcznikami), rozwiązujemy klasówki. Podczas takich zajęć działamy tak, jak w setkach innych szkół.
zawsze warto być człowiekiem…
Dlaczego o tym piszę? Przede wszystkim po to, by pokazać wszystkim “nieśmiałym” lub “niezdecydowanym”, że zmiana zaczyna się od małych kroków. Czujecie, że potrzebujecie zmiany w prowadzeniu lekcji, ale boicie się, że nie udźwigniecie tempa i szybko stracicie zapał? Niepotrzebnie. Czasami jedne zajęcia inne niż wszystkie, pozwalają zdziałać więcej, niż dziesięć takich godzin z rzędu (w myśl zasady: co za dużo, to niezdrowo).
Poza tym, gdy mam szansę rozmawiać z Wami twarzą w twarz, często przyznajecie, że nie tak sobie mnie wyobrażaliście. Na podstawie publikowanych treści powstaje wyobrażenie o przebojowej, energicznej, rozgadanej i hałaśliwej osobie. Tymczasem staje przed Wami raczej spokojna persona, która wcale nie ma ochoty odgrywać pierwszych skrzypiec. Nie oznacza to, że w którymś wydaniu nie jestem sobą 😉 Widzicie to, czym chcę się podzielić, a przecież to tylko wąski wycinek. Prawdzie życie składa się z o wiele szerszego wachlarza elementów. Obok uśmiechu są momenty zadumy i zwątpienia. Zdarzają się rodzicielskie podziękowania, ale i pretensje oraz brak zrozumienia. Takie jest życie.
I tu znów mała wskazówka dla tych, którzy się wahają. Nie bójcie się być sobą. Macie prawo do lepszych i gorszych dni. Jeśli na jednej lekcji macie jakiś szalony plan i go realizujecie, to wspaniale. Pozwólcie i sobie i dzieciom na wyrażanie własnej osobowości, realizację indywidualnych potrzeb. Jeśli jednak na kolejnych zajęciach czujecie, że to nie najlepszy moment na wariactwa (z różnych względów to “nie ten dzień”), nie róbcie niczego na siłę. Dajcie sobie i klasie czas. Może potrzeba ochłonąć, a może poszukać innych metod pracy.
“też serce posiadam…”
I na zakończenie dwie uwagi. Po pierwsze: nikt nie jest doskonały. Każdemu może zdarzyć się niepowodzenie (warto potraktować je jako szansę na odkrycie nowych dróg, a nie koniec świata). Po drugie: każdy z nas potrzebuje wsparcia. Jeśli chcecie, by rodzice okazali się Waszymi sojusznikami, pokażcie im, że są dla Was ważni. Tylko postawienie się w pozycji pełnowartościowych partnerów może przynieść spodziewane skutki (i znów mądrość ludowa: jak Kuba bogu, tak bóg Kubie, czy jakoś tak 😉 ).
PS W chwilach refleksji nad tym, kim jestem, często towarzyszy mi taki tekst:
Też jestem człowiekiem,
też serce posiadam.
Także innych kocham
także innych zdradzam.
Też mnie nienawidzą,
kochają niektórzy…
(całość znajdziecie <tu>)
Też jestem człowiekiem. Tylko. Albo aż. Zanim trafię na swój własny szczyt, osiągnę założony cel, muszę odbyć taką samą drogę, jak każdy z Was.

3 komentarze “dzień za dniem…”
Asiu, bardzo dziękuję, że jesteś, działasz, publikujesz. To od przypadkowego trafienia na Twój blog zaczęła się moja przemiana jako nauczyciela. Długa droga jeszcze przede mną. Najpierw tak bardzo zachłysnęłam się tymi wszystkimi metodami, o których pisałaś, że chciałam je wypróbować zaraz, natychmiast, na każdej lekcji. Wtedy zobaczyłam, że nie wszystkie metody, nie w każdej klasie działają tak, jak sobie wyobrażałam. Wydawało mi się, że teraz wszystkie moje lekcje będą WOW. Traciłam mnóstwo czasu na przygotowania, ale efekty były różne. Dopiero teraz dochodzę do tego, o czym piszesz, że powinny zdarzać się i “normalne” lekcje, że czasem lepiej mniej, niż więcej. Największą wartością dla mnie jest to, że umiem teraz obserwować i wyciągać wnioski. Potrafię i chcę się zastanowić, co poszło nie tak na lekcji, dlaczego nie wyszło. Zaczęłam dostrzegać tzw. “ducha klasy” i postawiłam na relacje (też idąc za Twoimi wskazówkami :). Jestem na początku drogi, ale nigdy nie zapomnę,że zaczęła się ona od zaczytywania się w Twoim blogu i za to będę Ci zawsze wdzięczna. Z niecierpliwością czekam na każdy Twój wpis. Dziękuję.
Bardzo dziękuję za Twój komentarz 🙂 To dla mnie bardzo, bardzo cenne refleksje.
Dziękuję za ten tekst :o) Momentami czułam się, jakbym czytała o sobie … Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja tak mam