Wiecie, gdzie żyją najmniejsze pingwiny świata? A to, że w jednym z rezerwatów nad ich bezpieczeństwem czuwają psy pasterskie też wiecie? Niemożliwe? Zaraz się przekonacie, że owszem, możliwe!
Lubimy rodzinne wyprawy do kina. Pisklęta są już na tyle duże, że możemy spokojnie wybrać się we czworo. Oferta zawiera zwykle kilka propozycji pasujących do możliwości dzieciaków, więc średnio raz w miesiącu udajemy się wspólnie, by na srebrnym ekranie podziwiać przygody coraz to nowych bohaterów.
Przygoda
Tym razem repertuar przestudiowała Jaśnie Panienka. Od dłuższego czasu, z uporem maniaka, podśpiewywała pod nosem: “Szajbus i pingwiny, Szajbus i pingwiny” (niezależnie od tego, czy akurat rozmawialiśmy o planowanym wyjściu, czy też nie). Cóż było robić? Grzecznie zakupiliśmy bilety, zasiedliśmy w fotelach i czekaliśmy na to, co przyniesie seans.
A przyniósł wzruszającą historię o pogoni za marzeniami, realizowaniu nawet tego, co pozornie niemożliwe, ale przede wszystkim o przyjaźni. Okazuje się bowiem, że pewien szalony owczarek maremma, który powinien trudnić się pilnowanie kur na farmie, woli opiekować się kolonią Pingwinów Małych (najmniejszych przedstawicieli swego gatunku). Rzecz jasna, nim się o tym dowiemy, Szajbusa spotka kilka “przygód” (za sprawą których wpakuje swego właściciela w niezłe kłopoty). Gdybyście mieli ochotę wybrać się do kina, polecam (<tu> znajdziecie zapowiedź).
Zapalenie świateł nie wyparło jednak z naszych głów obrazu cudnych, małych stworzeń w asyście psa. Z napisów końcowych dowiedzieliśmy się, że scenariusz powstał w oparciu o fakty, więc , kiedy wróciliśmy do domu, sprawdziliśmy to i owo. I tak powstał lapbook o Pingwinach Małych i psie zwanym Szajbusem 🙂
Zupełnie przy okazji porównaliśmy wzrost najmniejszego i największego pośród tych przedziwnych ptaków. Równie niepostrzeżenie zakradły się ciekawostki z życia pływających nielotów. Nie pozostało nic innego jak uzupełnić wszystko o mapę, dopisać kilka słów o rasach pilnujących i wspomnieć w dwóch zdaniach o przedziwnej historii, która stała się przyczynkiem do naszych działań.
I wiecie co? Jestem z efektu bardzo zadowolona 🙂 Tak zadowolona, jak tylko można być zadowolonym w wakacje 🙂 A jak Wy spędzacie czas? Słodkie lenistwo? Aktywny wypoczynek? Chętnie się dowiem, dajcie znać.
2 komentarze “Pingwinia przygoda”
Świetna, kreatywna praca, utrwalająca zdobytą wiedzę. To mógłby być nowy, oryginalny pomysł na zeszyt lektur, w nowej, nietuzinkowej odsłonie 🙂
Chętnie sięgam po lapbooki również w szkole 🙂 Wtedy dzieciaki zbierają informacje np. o epokach literackich lub lekturach właśnie 🙂