Kosmiczna Przygoda Urodzinowa

zakręcony belfer
Znacie mnie już trochę i wiecie, że w gruncie rzeczy, to niezła ze mnie matka wariatka. Chętnie angażuje Pisklęta w różne kreatywne przedsięwzięcia. Kiedy nadeszła więc pora urodzin Panicza, nie mogłam pozwolić, aby był to zwyczajny dzień. W zeszłym roku urządziliśmy przyjęcie zapraszając Tappiego (przeczytacie o nim <tu> ). W tym roku jednak Panicz poprosił o kosmiczną imprezkę. Cóż było robić? Siedliśmy i wymyśliliśmy 😀 

Pracę rozpoczęliśmy od przygotowania zaproszeń. Na bardzo ciemnym, niebieskim brystolu przykleiliśmy pomarańczowe “planety”. Wypisaliśmy (znaczy ja wypisałam) tekst, a na koniec dodaliśmy drobinki brokatu, jako odległe gwiazdy krążące w międzygalaktycznej przestrzeni. 
Najważniejszym jednak zadaniem okazało się dopasowanie odpowiedniego tekstu. Wiadomo, że kiedy mama jest polonistą, to na imprezce będzie czytanie i działanie 😀 Z pomocą przyszedł nam Kędzierzawy Karolek j jego wyprawa na <Nieznaną planetę> . Dzieciaki zapoznały się z testem (przeczytałam opowiadanie usadziwszy wszystkich imprezowiczów na chuście animacyjnej) i przystąpiliśmy do działania.
zakręcony belfer
Po kilku pytaniach byłam pewna, że wszyscy zrozumieli, czego dotyczyła przygoda Karolka i zabraliśmy się za układanie portretu głównego bohatera. Jak się bowiem okazało, przygotowany przeze mnie rysunek został zamieniony przez jakiegoś złośliwego skrzata w puzzle.  Wspólnie uporządkowaliśmy pomieszane elementy.
Kiedy Karolek był już gotowy, musieliśmy zadbać o towarzystwo dla niego. Na Marzeniucji spotkał kosmicznego przyjaciela, więc zadaniem dzieciaków było “wyprodukowanie” małych kosmitów. Posłużyły im do tego kartki z odciśniętymi kleksami (miałam wielką ochotę odciskać je wspólnie z uczestnikami przyjęcia, ale doszłam do wniosku, że nie zdążą wyschnąć i nie będzie można ich wykorzystać, więc przyszłam z gotowymi) oraz mazaki. Należało po prostu dorysować do kleksa takie elementy, które sprawią, że stanie się przybyszem z kosmosu. Trzeba przyznać, że wyobraźni młodym ludziom nie brakowało i już po chwili tablica zapełniła się gromadą kolorowych przyjaciół. A jeden był ciekawszy od drugiego.
Mając paczkę kosmicznych przyjaciół udaliśmy się na poszukiwania planet z Wymarzonej Galaktyki. Zanim przybyli goście ukryłam w sali siedem kolorowych kul (tyle, ile lat kończył Panicz) i dzieciaki miały je znaleźć. Kiedy ciała niebieski się odnalazły, zostały zaproszone na chustę, na której początkowo siedziały dzieci i wykonały na niej iście kosmiczny lot (kolorowa, klanzowa materia zawsze wnosi wiele pozytywnych emocji i szaleństwa, hehe)…
zakręcony belfer
A do lotu potrzebna była rakieta, więc w kolejnym zadaniu poprosiłam, aby dzieciaki przeszły do sali obok, a tam czekały już wielkie piankowe klocki, z których budowaliśmy statek kosmiczny. Maluchy z dziką radością zaczęły wymyślać, przerzucać się elementami oraz pomysłami. Skutkiem tych działań była imponująca budowla. Po zakończeniu prac budowlanych, wydając odrzutowe dźwięk silnika, wyruszyliśmy skosztować niebieski tort.
Największą nagrodą dla mnie, organizatora uciech, było usłyszenie słów:

To  były całkiem kosmiczne urodziny.

I takie właśnie miały być.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.