teatrzyk za trzy grosze

teatrzyk domowy

Kamishibai. Brzmi obco? A nie powinno. To nic innego jak nazwa teatrzyku, który odnosi w edukacji całkiem niezłe sukcesy. Myślałam o tym, by taki mieć. Nie udało się. Nie tylko ze względu na koszty. A tymczasem Panienka…

domowy teatrzyk

Moja osobista córka w trakcie izolacji społecznej niezwykle się rozwinęła. Być może nie poszła na wszystkie lekcje online (ale prawie), być może nie zawsze z entuzjazmem pisała literki i rozwiązywała zadania z matematyki (no cóż, bywa). Nauczyła się jednak piec babeczki (całkiem sama, na podstawie przepisu), opiekowała się balkonowym ogródkiem i wybudowała teatr. Niemożliwe? Wprost przeciwnie. Pomysłowość Panienki nie zna granic. Połóżcie przed nią kartonowe pudełko, kredki, nożyczki, klej lub taśmę klejącą, a efekty mogą Was zaskoczyć. Jak i mnie wielokrotnie zaskakiwały.

I tak pewnego dnia, kiedy wszyscy zajęci byli swoimi obowiązkami, dziewczynka przemknęła z pytaniem: “mogę to wziąć?”. Możesz. I kiedy kolejny raz przyszła do pokoju, miała w ręce profesjonalnie przygotowany teatrzyk i pomysł, jak zamocować kurtynę, by było już całkiem tak, jak naprawdę. Przy pomocy gorącego kleju, bawełnianego skrawka oraz samoprzylepnych rzepów, dopełniłyśmy dzieła. I już można było przygotowywać postaci Młodych Tytanów, by organizować pierwsze wystąpienia 😉

Nim jednak sama twórczyni przeprowadziła światowa premierę na deskach najmniejszego teatry świata, pudełko poszło ze mną na zajęcia, prowadzone w ramach akcji <Zaproś mnie na swoja lekcję> i poświęcone wierszowi “Pudełko zwane wyobraźnią”. Otrzymałam nie tylko zgodę ale również instrukcję, jak przygotować elementy scenografii oraz kukiełki. Taka zdolna córka to skarb 🙂

lekcja zachwytu

Po co Wam o tym wszystkim piszę? Przede wszystkim dlatego, że czasami zapominamy o tym, jak pomysłowe mogą być dzieci, gdy im na to pozwolimy. Może to nuda (tak reklamowana przez psychologów), może potrzeba działania, a może chęć sprawdzenia, co z tego wyniknie. Nie wiem, czym kierowało się moje osobiste dziecko (przypuszczam, że ono również nie wie, prawdopodobnie zapragnęło teatrzyku, więc go sobie zorganizowało). Poza tym po raz kolejny sprawdziła się zasada, w myśl której nie potrzebujemy najdroższych pomocy naukowych, a takich, które są użyteczne. I zwykłe pudełko może się okazać niezwykle wartościowe (ok, to małe usprawiedliwienie nauczycielskiego zbieractwa).

Najważniejsze jest jednak to, by umieć się uczyć od siebie nawzajem. W tym przypadku Panienka okazała się prawdziwą wizjonerką, czym mi zaimponowała. Okazało się również, że nadal czekają mnie zachwyty przy odkrywaniu nieodkrytego. Czego i Wam życzę 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.