
Zdalna edukacja niesie ze sobą wiele niespodzianek. O tych, związanych z organizacją procesu dydaktycznego, powiedziano już wiele. Dlatego dziś chcę się z Wami podzielić tym, co fantastycznego wydarzyło się w ciągu ostatnich trzech miesięcy.
Zamknięcie szkół spadło na nas całkiem znienacka. Przyznam, że miałam wiele obaw w związku z prowadzeniem zajęć online. Przede wszystkim zastanawiałam się, czy moi uczniowie będą zaangażowani, czy dadzą radę sami siebie pilnować i okażą się na tyle samodzielni, by udźwignąć sytuację. Dziś wiem, że lepiej lub gorzej, ale zdali ten egzamin. Czasami z pomocą rodziców, czasami zupełnie samodzielnie, co nie zmienia faktu, że jestem ogromnie dumna z moich podopiecznych.
zadania ponad zadaniami
Nie tym jednak chciałam się podzielić. Okazało się bowiem, że w tej szkole- “nieszkole”, miejscu bez tradycyjnych ocen, młodzież działa całkiem dobrze. Co więcej, realizuje zadania, które nie są obowiązkowe i robi to w taki sposób, że dech mi zapiera. Co najbardziej zdumiewające (szczególnie dla tych, którzy w ocenach upatrują źródła motywacji), przygotowują materiały, wiedząc, że nie otrzymają za nie gratyfikacji w postaci noty w dzienniku. Dla mnie to ewidentny dowód na to, że w szkole nie chodzi o wyniki. A może: nie tylko o wyniki w postaci cyferek.
Pytam młodzież, dlaczego podejmuje się wykonania zadań dodatkowych. Najczęściej odpowiadają, że sprawia im to frajdę, a efekty dają ogromną satysfakcję. Że chcą się rozwijać i mają poczucie, że dzięki takim zadaniom, to robią. I wiecie, co? To chyba największy komplement, jaki może usłyszeć nauczyciel. Robię, bo lubię 🙂 Mniej więcej podobnie brzmią moje pobudki, dla których pracuję tak, jak pracuję. Mam z tego ogromną frajdę, a efekty przynoszą niesamowitą satysfakcję.
Jednym z najbardziej spektakularnych działań podjętych przez uczniów, było opracowanie graficzne sceny przepowiedni z “Makbeta”. Efekt WOW gwarantowany. Szczerze: nie mogłam podnieść szczęki z podłogi, gdy uczennica zaprezentowała swoją pracę (możecie ją obejrzeć powyżej). Inny projekt zakładał prezentację postaci silnej kobiety. Zarówno pomysł na to, jak opracować materiał, jak i dobór treści, zapierały dech w piersi (nie każdym materiałem mogę się jednak swobodnie podzielić). Pod pretekstem omówienia postaci historycznej ujęto przekaz, że każda kobieta jest na swój sposób silna i wyjątkowa (wnioski idące o wiele dalej, niż zakładałam proponując działania).
zasiej ziarno, które wyda plony
Najbardziej cenię w takich inicjatywach to, że sami młodzi ludzie opracowują cały plan działania. Najczęściej jest tak, że mamy jakieś hasło, wokół którego powinny być skoncentrowane wysiłki. Dobór form i metod oraz czas realizacji i krąg zaangażowanych osób to elementy, nad którymi pracują dzieciaki. Nie dość, że wymyślają, jak zrealizować temat, to jeszcze są w stanie zaprosić do swojego projektu osoby spoza swojego zespołu klasowego (czasami nawet spoza szkoły). Wszystko to pozwala na znacznie szerszy rozwój, niż mogłoby się początkowo wydawać. Oprócz utrwalenia wiedzy związanej z tematem (merytorycznej, twardej), rozwijają <kompetencje przyszłości> ściśle związane z organizacją pracy własnej oraz współpracą w środowisku cyfrowym.
Kończę ten rok szkolny podniesiona na duchu. Mam poczucie, że dany nam szalony czas, nie został zmarnowany. Być może proces uczenia (się) wyglądał inaczej, niż przywykliśmy. Być może ukazane zostały wszystkie niedoskonałości przestarzałego sytemu, ale udało nam się, mimo wszystko, bardzo wiele osiągnąć. Wiem, mam szczęście. Moje dzieci “nie zniknęły”. Każdy dał z siebie tyle, ile uważał za stosowne. Czasami było to znacznie więcej niż w murach “tradycyjnej” szkoły. Może więc wystarczy nie przeszkadzać, by ziarno przyniosło plon? Zasiać, pielęgnować i podziwiać. Tak niewiele, dlaczego zatem tak trudno się na to zdobyć?

2 komentarze “nie przeszkadzaj”
Gratuluje. Ja tez podjęłam to wyzwanie i mogę podpisać sie po wieloma spostrzeżeniami, mimo ze moimi uczniami sa dzieci 6-10 letnie.Jednak uczniowie sprawdzili sie dużo lepiej niż nauczyciele w wielu publicznych szkołach podstawowych.Myśle,ze wielu z nich powinno zmienić zawod.Pytanie na jaki? Bo czy przy kolejnej fali pandemii pewnie tez nie usiedliby w kasie lub założyli kombinezon jako ratownik medyczny.Po prostu jest mi szkoda dzieci i rodziców Nauczyciele, ktorzy naprawdę sie napracowali z pewnością otrzymają symboliczny order uśmiechu od uczniów:)
Myślę, że po raz kolejny uwidocznione zostały niedostatki w edukacji. Nie ma co jednak płakać nad rozlanym mlekiem, trzeba działać 🙂