
Kiedy pisałam ostatnio o wychodzeniu ze strefy własnego komfortu, nie dodałam jednej ważnej informacji. Chyba moja podświadomość zadecydowała za mnie, bo od rozważań na ten temat zaczął powstawać pierwotny szkic. Ostatecznie jednak myśli pobiegły innym torem i pewien aspekt, myślę, że znaczący, mojej pracy umknął. Nic jednak straconego, mogę wrócić do niego dziś.
We wspomnianym wcześniej tekście <Pierwsze wyjście z mroku> przedstawiłam Wam, jak wygląda moje (tylko zawodowe) życie od momentu, gdy powstał Zakręcony Belfer. Chwila, gdy napisałam pierwsze słowa jest tak odległa, że pamiętam ją jak przez mgłę (tyle, że nie ma ona ostrego cienia, przepraszam, musiałam 😉 ). Zupełnie jednak dobrze widzę, co i jak się zmieniło przez te sześć lat. A najbardziej (i to w ostatnich dwóch miesiącach) uległo zmianie moje podejście do różnego typu przebieranek.
Tak, tak. Czasami pokazywałam Wam w <mediach społecznościowych> zdjęcia, na których byłam jednorożcem, albo miałam pająka we włosach. Nie były to jednak częste widoki 😉 Tymczasem od początku izolacji, podczas wielu lekcji (szczególnie w klasie czwartej) towarzysza mi jakieś szalone “dodatki”. Czasami korona, czasami uszy stworzonka legendowego, a czasami Tiara Przydziału 😉 I wiecie, co? Całkiem komfortowo się z tym czuję (kto, by pomyślał?).
Muszę zresztą przyznać, że jak do tej pory, najwięcej frajdy sprawiło mi opracowanie materiału, dotyczącego pracy z książką “Harry Potter i komnata tajemnic”. Nie wiem dlaczego nigdy wcześniej nie zdecydowałam się na sięgnięcie po ten tytuł w szkole. Tyle wartościowych rzeczy można przecież przy okazji zrobić, omówić, dostrzec. Poza tym sama lektura staje się mniej lekturowa i dzieciaki chętnie ją czytają. Sami wiecie, że w dobie niskiej popularności czytelnictwa to prawdziwy skarb (choć, rzecz jasna, znam też inne tytuły, które równie dobrze sobie radzą).
Szkoła Magi i Czarodziejstwa tak dobrze na mnie wpłynęła, że postanowiłam opisać w kliku zdaniach nasze działania (mimo tego, że cały cykl możecie znaleźć w <wirtualnych lekcjach>, które systematycznie uzupełniam). Czy jest się nad czym pochylać? Oceńcie sami 🙂

sowa
Działania rozpoczęłam zanim jeszcze połączyliśmy się na pierwszych zajęciach o książce. Każde z dzieci otrzymało w wiadomości, wysłanej przez dziennik, tajemniczy link. Była to sowa z listem, w którym zapraszałam uczniów na wyprawę do magicznej krainy. Mała rzecz, a cieszy. Przy okazji, całkiem praktycznie, ustawiłam hasło do pokoju spotkań, jako formułę zaklęcia (sprawdźcie w liście, czy wybrałam dobre). Wziąwszy pod uwagę, że od jakiegoś czasu hasła są wymagane, było to całkiem niezły ruch 🙂
A od poniedziałku zaczęła się prawdziwa zabawa. Dzieci zostały przydzielone do szkolnych domów i grupowo zdobywały punkty za wykonanie obowiązkowych i nieobowiązkowych zadań 😉 Sytuację można było śledzić w tabeli domów, do której każdy młody czarodziej miał dostęp. Muszę przyznać, że na niektórych działało to bardzo motywująco. Jeśli przegapiłam przysłana pracę, dopominali się o sprawdzenie poczty i uzupełnienie tabeli (można ją było znaleźć na planszy z ogólnym planem działania).
plany na cały ten czas
Podobnie jak w przypadku innych tematów, już na pierwszych zajęciach przesłałam dzieciakom rozkład omawianych treści na dwa tygodnie (tyle z założenia mieliśmy rozmawiać o lekturze). Dla nikogo nie było więc zaskoczeniem to, co działo się podczas kolejnych lekcji. Bardzo sobie cenię takie podejście do nauczania (zwłaszcza zdalnego). Nie wszyscy lubimy niespodzianki. A gdy pracujemy, nie podpierając się podręcznikiem, jest to dla mnie niemal obowiązkowe. Cieszę się zatem, że odkryłam narzędzie, które w prosty i atrakcyjny wizualnie sposób, pomaga mi wywiązywać się z tego zadania.
W tym miejscu muszę Wam się przyznać do tego, że wyjątkiem od powyższej reguły była ostatnia lekcja z cyklu. Zaplanowałam, że dzieci, połączone w zespoły o nazwach czterech domów z Hogwartu, zmierzą się z pokojem zagadek. Dodanie go na początku omawiania (tak jak pozostałych opisów), zepsułoby zamierzony efekt 😉 No bo, co to za niespodzianka, jeśli wszyscy mogliby ją wcześniej zobaczyć? A może Wy mielibyście ochotę spróbować swych sił i znaleźć kod do komnaty tajemnic? Sprawdźcie się poniżej 😉
genialne lekcje
Jak zauważyliście wszystkie moje projekty są przygotowane na platformie <genial.ly>. Nie znałam jej przed wprowadzeniem zdalnego nauczania, a teraz nie wyobrażam sobie bez niej moich lekcji. I nie chodzi o to, że przesyłam uczniom materiał, z którym sami muszą pracować (co oczywiście teZ mogłabym tu zrobić). Zachwyca mnie porządek, jaki zapanował w moich planach i zapiskach. Wszystkie ważne informacje mam w jednym miejscu. Jeden link zawiera to, co w określonym cyklu najważniejsze i to jest nie do przecenienia. Na dobrą sprawę mogę zebrać wszystkie lekcje na jednym obrazku, opatrując cykle odpowiednimi podpisami i wskazówkami 🙂 Trochę tak, jakbym stworzyła swój własny podręcznik w chmurze. I to jest super 😀
I wiecie, co? Całkiem serio rozważam, czy od nowego roku szkolnego takowego materiału nie stworzyć. Dostosowanego do możliwości dzieci i moich preferencji. Praktycznego i indywidualnego. A co najważniejsze, w każdym calu interaktywnego. Dobry plan?
PS A przygody Harrego Pottera stały się przyczynkiem do rozmowy o przyjaźni, emocjach, ale też zasadach konstruowania listu. To była dobry i owocny czas 🙂
