
Wykluczenie z grupy rówieśniczej to jeden z problemów, który dotyka środowisko szkolne. Trudno podać racjonalne przyczyny występowania tego zjawiska, z całą pewnością jednak, należy zrobić wszystko, by starać się je zminimalizować (marzeniem jest, by przeszło do historii). W ramach działania, można zaproponować uczniom udział w pewnych zajęciach…
poza grupą
Kiedy napisałam test <Poza grupą>, w jednym z komentarzy pojawił się link do krótkiego filmu. Nie znałam go wcześniej, więc z zainteresowaniem oddałam się oglądaniu. I muszę przyznać, że nie był to stracony czas.
W materiale mamy okazję obejrzeć, jak potoczyło się życie chłopca, który otrzymał szansę wyjścia z roli klasowego “popychadła”. Pewnego dnia wyciągnięto do niego pomocną dłoń, dzięki czemu rozpoczął dobre i szczęśliwe życie. Zaraz, zaraz. To chyba jednak nie był ten film. Przecież ten, o którym myślę, kończy się sceną pogrzebu głównego bohatera… Czy pomyliłam obrazy? Niekoniecznie. To chyba najbardziej wstrząsające w całej opowieści. Otrzymujemy możliwość obejrzeć jej oczyma dziewczyny, która pozostała obojętna wobec dokuczania. Wyobraźnia podpowiada jej, jak inaczej mogła potoczyć się historia (gdybyście chcieli zobaczyć film, znajdziecie go <tu>).
Obejrzałam i już wiedziałam, że nie mogę zmarnować takiego potencjału. Zaczęłam rozważać, w jaki sposób wykorzystać materiał na zajęciach. Przyszło mi wtedy do głowy (co dość naturalne), by obejrzeć go w ramach godziny wychowawczej, którą prowadzę w swojej Potwornie Fajnej Klasie Szóstej. Mieliśmy już wcześniej zajęcia z cyklu “Wychowanie przez czytanie” (braliśmy udział ogólnopolskiej kampanii, prowadzonej przez fundację “Cała Polska czyta dzieciom”), ale rozmów na ten temat nigdy za wiele.
alternatywny scenariusz
Zajęcia zaczęliśmy od projekcji. Nie uprzedziłam dzieci, czym będziemy się zajmować, więc do oglądania podeszli z entuzjazmem. Widziałam jednak, jak w którymś momencie ich miny zaczynają się zmieniać. Początkowy uśmiech znikał, zastępowany przez zaskoczenie, a może nawet smutek.
Pierwszym, co zrobiliśmy, gdy film dobiegł końca, była odpowiedź na pytanie: o co chodziło? Jak się okazało dzieciaki miały różne pomysły na to, dlaczego w którymś momencie sceneria nagle się zmienia i zamiast na ślubie, jesteśmy na pogrzebie. Najlepiej jednak sami sobie potrafili to wytłumaczyć. Po krótkiej dyskusji (w której nie zabierałam głosu), ustalono przypuszczalną wersję zdarzeń.
To był ten moment, w którym mogliśmy zająć się “rozbieraniem” sytuacji na czynniki pierwsze. Młodzi ludzie sami wskazywali obszary, w których doszło do naruszenia dóbr bohatera (cyberprzemoc, przemoc fizyczna i obojętność otoczenia). Tłumaczyli, dlaczego pewne zachowania nie powinny mieć miejsca albo jak można by było się zachować inaczej. Wnioski zapisywaliśmy dla lepszego oglądu sprawy. Zastanawialiśmy się też, jak mógł się czuć sam bohater. Co nim kierowało, gdy zdecydował się na podjęcie ostatecznych kroków. Padały tu hasła takie jak: bezsilność, depresja, odrzucenie.
daj słowo

Później przyszedł czas na refleksję. Tu każde z dzieci mogło podać pomysł na to, co można zrobić, gdy nasza sytuacja staje się (delikatnie mówiąc) nieciekawa. Jak radzić sobie z poczuciem odrzucenia i czy to w ogóle możliwe. Padło tu wiele mądrych i potrzebnych słów. Uczniowie wskazywali rozmaite rozwiązania. Podawali możliwości, z których można było skorzystać w sytuacji bohatera.
Ostatnim elementem było napisanie kilku słów do protagonisty. Dzieci miały sobie wyobrazić, że były świadkami sytuacji podobnej do tej, w której znalazł się chłopiec z filmu. Wrodzona nieśmiałość lub lęk przed grupą nie pozwaliby im być może na otwarte okazanie wsparcia. Pozostało jednak napisanie krótkiego liściku, dosłownie jednego zdania, które pokazałoby, że może na kogoś liczyć. Że jest ktoś, komu nie jest obojętny.
Wszystkie liściki zebraliśmy i przeczytaliśmy na głos. Ponieważ lekcja dobiegła końca, w ostatnim zdaniu skierowanym do młodych ludzi, przypomniałam, że zawsze mogą do mnie przyjść, by porozmawiać. Mam nadzieję, że skorzystają z tego, gdy będzie taka potrzeba…
PS Aby nie było tak pesymistycznie muszę dodać, że lubię rozmawiać z moimi wychowankami. Czynię to chętnie. A oni często przychodzą opowiedzieć nie tylko o swoich smutkach, ale i radościach 🙂
