Zebrania z rodzicami to temat, na który zwykle nie rozmawiamy. Ot, trzeba przyjść, powiedzieć, co jest do powiedzenia i po sprawie. Czy można inaczej?
Czasami, kiedy rozmawiam z innymi nauczycielami, spotykam się z twierdzeniem, że trudniejsza od pracy z dziećmi, jest praca z ich rodzicami. Bywa, że prezentują postawę roszczeniową, żądają niemożliwego i obwiniają o własne błędy. Nie jest to łatwa sytuacja. Sądzę jednak, że warto podejmować próby budowania pozytywnych relacji z opiekunami naszych uczniów. Dla dobra młodych ludzi i naszego wewnętrznego spokoju.
Kilka sposobów na dobre zebranie.
Tak się złożyło, że właściwie niemal od początku pracy w szkole powierzano mi obowiązki wychowawcy. Przygotowując się do zebrań, przetestowałam kilka patentów, które warte są bliższej rozwagi. Niektóre wykorzystuję częściej, do innych wracam po latach. Wszystkie one powodują, że wywiadówki przestają być niewiele znaczącym spotkaniem, z którego wszyscy chcemy jak najszybciej wyjść.
Jeśli planujecie w najbliższym czasie zebranie z rodzicami, być może skorzystacie, z którejś z moich podpowiedzi.
narysuj notatkę
Przekazując wiele treści w krótkim czasie, łatwo o czymś zapomnieć, a jeszcze trudniej wszytko usłyszeć i zanotować; jeśli masz do powiedzenia wiele istotnych rzeczy, przygotuj rodzicom notatkę, która zobrazuje omawiane zagadnienia; nie dość, że będzie to dla Ciebie podpowiedź, to jeszcze każdy otrzyma podsumowanie, więc jest niewielkie prawdopodobieństwo, że jakiś drobiazg umknie (atrakcyjna forma, związana z wykorzystaniem elementów graficznych wzmocni przekaz); powiem Wam w sekrecie, że lubię rysować (również na zebraniach), a im więcej zagadnień teoretycznych mam do przekazania, tym chętniej sięgam po tę formę pomocy 🙂
ustaw krzesła w kręgu
Pozwól wszystkim obecnym na to, by poczuli się partnerami w rozmowie; tak sobie myślę, że nie ma niczego gorszego, niż powrót do szkolnej ławki w dorosłym życiu; warto pamiętać, że zależy nam na zaufaniu i szacunku, spróbujmy więc sami je zaoferować; poza wszystkim sądzę, że krąg sprzyja prowadzeniu konstruktywnych rozmów na forum, a na tym nam przecież zależy;
- zorganizuj indywidualne RUN-y Rozwiązanie, które praktykowałam dwie klasy wychowawcze temu i o którym zapomniałam, jak to dobrze, że Internet mi przypomniał 😉 ; Rodzic-Uczeń-Nauczyciel to indywidualne spotkanie z każdym z rodziców przy aktywnym udziale dziecka; podczas rozmowy mamy szansę podkreślić wszystko to, za co cenimy ucznia, co mu się udało zrealizować, ale jest też czas, by omówić krótko elementy, nad którymi warto jeszcze pracować; sądzę, że ta niedoceniania odmiana spotkania może okazać się bardzo pomocna w przenoszeniu na dziecko odpowiedzialności za jego wiedzę i umiejętności oraz w budowaniu poczucia własnej wartości;
zaproś na lekcję otwartą
Wielu nauczycieli bardzo boi się zaprosić rodziców do swojej klasy, powiem Wam jednak, że chyba niesłusznie; rozpoczynając ten rok szkolny poprosiłam, by opiekunowie moich uczniów dołączyli do naszych zajęć w Potwornie Fajnej Klasie; po ich zakończeniu dorośli wzięli udział w anonimowej ankiecie ewaluacyjnej, dzięki której miałam okazję poznać ich zdanie na temat lekcji (a oni mieli szansę wypowiedzieć się na temat tego, co zobaczyć); sądzę, że to bardzo pouczające i wartościowe doświadczenie zarówno dla nauczyciela, jak i rodziców.
Bądź przygotowany.
Bez względu na to, czy porwiecie się na któryś z przedstawionych pomysłów czy nie, pamiętajcie, że nikt nie lubi tracić swojego czasu. Jeśli uważacie, że moje pomysły są dla Was zbyt ekstrawaganckie, zadbajcie o to, by zawsze być do wywiadówki dobrze przygotowanym. Dbając o komfort obu stron, przyjdźcie chwilę wcześniej i otwórzcie szeroko drzwi do pracowni, dając rodzicom jasny sygnał, że są mile widzianymi gośćmi.
A jeśli macie własne, sprawdzone metody na współpracę z rodzicami, podzielcie się nimi w komentarzach. Chętnie się z nimi zapoznam.
7 komentarzy “spotkajmy się z rodzicami”
Asiu, pomysly nie sa ekstrawaganckie, sa fajne. Tzw. RUNy sa w Niemczech obowiazkowe raz w semestrze.
Dziekuje 🙂
Myślę o tym, by i nasze RUN-y odbywały się raz na semestr 🙂
Dziękuję za inspiracje. Pracuję w zwykłej szkole podstawowej w centrum dużego miasta. RUN-y praktykuję od trzech lat. Fakt, że są to dwa tygodnie “wyjęte z życiorysu”;)) Dla każdego mojego ucznia i jego rodzica przeznaczam pół godziny po południu- według ustalonego planu. Uważam, że naprawdę warto!
Dziękuję za Twój komentarz 🙂 U mnie też RUN-y wejdą na stałe do kalendarza 😀
Właśnie takie ćwiczenie proponuję rodzicom, kiedy rozmawiamy o kłopotach dzieci dysgraficznych 😉
Przede mną pierwsze RUN-y. Na pewno skorzystam z cennych rad:)
Daj znać, jak poszło 😉