– Ja wiem, mamo, że chciałabyś żebym kochał polski, tak jak ty. Ale ja wolę matematykę 🙂
I taka jest prawda, co tu kryć. Syn uwielbia przeliczać, dodaje, odejmuje, mnoży. Zaskakuje nagłymi spostrzeżeniami. Dlatego też kolejna odsłona projektu <dziecko na warsztat> była stworzona jakby specjalnie dla niego.
Zabawy matematyczne są stałym elementem naszej codzienności. Wykorzystujemy do nich wszystko to, co wpadnie w nasze ręce. Jedyna trudność, na którą napotkaliśmy przy tworzeniu tego wpisu, to wybranie ulubionych form ćwiczeń. Zdecydowałam, że pokażemy Wam trzy inspiracje 🙂
Matematyczna wojna.
Panicz uczęszcza do pierwszej klasy. Zgodnie z wytycznymi programu powinien umieć dodawać i odejmować w zakresie dziesięciu (przynajmniej na ten moment). Jak się okazuje, dla syna to za mało. Dlatego doskonalimy działania w obrębie dwudziestu (Młody radzi sobie również z większymi liczbami, ale póki co koncentrujemy się na dwóch pierwszych dziesiątkach).
Aby zagrać w matematyczną wojnę należy oddzielić z talii karty od szóstki w dół. Karty rozdajemy pomiędzy dwóch graczy i rozpoczynamy partię, zgodnie z zasadami “wojny”. Z tą maleńką różnicą, że należy podać sumę swoich wyłożonych kart. Jeśli zawodnik poda prawidłowy wynik i większa suma jest po jego stronie- zabiera wszystkie wyłożone karty. Jeśli zaś jego suma jest większa, ale nieprawidłowo podał wynik, karty zabiera przeciwnik. Rozgrywka toczy się do tego momentu, w którym jedna z osób zbierze wszystkie karty.
Bardziej zaawansowana wersja zakłada wykładanie równocześnie trzech kart. I to dopiero jest wyzwanie 🙂
Lego matematyka.
Wszechstronne zastosowanie lego w procesie edukacyjnym jest udowodnione. Ponieważ Panicz również uwielbia manipulacje związane z kultowymi klockami, zatem kiedy zaczął interesować się mnożeniem, natychmiast po nie sięgnęliśmy.
Na kolorowym kartonie narysowaliśmy pola tabliczki mnożenia i rozpoczęliśmy zabawę. W pierwszym etapie młody człowiek układał kolorowe sześciany zgodnie z liczbami wylosowanymi za pomocą rzutu kostką. Następnie przeliczał elementy i podawał wynik.
W drugim etapie porównywaliśmy, czy 3×4 to tyle samo, co 4×3 (budowaliśmy wieże i ocenialiśmy ich wysokość). Sprawdzaliśmy też, czy 2×3 to mniej czy więcej niż 2×4. Przy okazji dobrze się bawiliśmy 😀
Matematyczne domino.
Podczas jesiennego chorowania Panicza wymyśliliśmy domino z działaniami matematycznymi. Dużo czasu poświęcaliśmy zagadnieniom związanym z dodawaniem i odejmowaniem, a rozwiązywanie zapisywanych przykładów wydawało nam się niewystarczające (i nudne), więc postanowiliśmy urozmaicić je zabawą.
Wykorzystując zasady tradycyjnego domino skonstruowaliśmy wersję matematyczną. Na jednej połowie kostki umieszczone były działania, na drugiej wynik. Polecenie proste: dobierz wynik o działania 🙂 Nauka przez zabawę, czyli to co lubimy najbardziej.
PS Pozostając w temacie matematyki, warto przyjrzeć się grze “Rummikub junior”, o której przeczytacie
<tu>. A poza tym matematyka jest wszędzie, wystarczy dobrze się rozejrzeć. Nie zmarnujcie okazji by ją zauważyć 🙂
22 komentarze “nasza matematyka”
U nas jeszcze nie ma mnożenia ale będzie trzeba zrobić taką tablicę klockową :-))
U nas mnożenie pojawiło się spontanicznie. Zatem wykonaliśmy też tablicę 🙂
O, u nas dokładnie tak samo – mnożenie jakoś spontanicznie się pojawiło. podstępne to mnożenie 🙂
Podstępne, chytre i jakie ciekawe 😀
Co poradzić, panicz najwyraźniej ma mocno sprecyzowane zainteresowania 😀 Swoją drogą matematyka jest naprawdę przydatna, a tzw. polski, czyli głównie czytanie książek, często u chłopaków pojawia się jako przyjemne spędzanie czasu dopiero w liceum 🙂 Także matka, uzbrój się w cierpliwość i będzie dobrze 😉
No i podziwiam zaawansowanie matematyczne dżentelmena, bo mój chrześniak w tym samym wieku i buja gdzieś w obłokach, a z matematyki lubi jedynie obliczanie ilości przejechanych na rowerze kilometrów 😀
Panicz zaskakuje nas matematycznie niemal każdego dnia. Jedziemy autobusem i nagle pyta:" co się stanie jeśli do 99 dodam 2?" , a później liczy 🙂 Albo: "ile to jest 6×6, bo 6×5 to wiem, że 30".
Co do kilometrów przejechanych na rowerze, no cóż. Kiedy tylko nie ma śniegu wciąż słyszymy: chodźmy na rower, chodźmy na rower 😀
Lego zawsze niezawodne 🙂 co do zacięcia matematycznego to fajnie! Zawsze łatwiej w szkole 😉
To prawda, lego (czy ogólnie klocki) wiele razy ułatwiły nam życie 🙂
Pozdrawiam.
ja tam się nie dziwię – matematyka jest piękna, a polski co najwyżej skomplikowany(koma w ułamku, to pikuś w porównaniu z przecinkami w zdaniach!) 😉
zgadzam się, że LEGO są super uniwersalne – również "matematycznie" – świetne do obrazowania podstawowych działań, wyobrażania ułamków zwykłych, szacowania ilości i objętości, budowania brył etc.
a zabawą z kartami podsunęłaś mi temat na marcowe Grajmy! 🙂
Na ułamki mamy wielką ochotę, ale muszę studzić zapał syna, żeby później nie nudził się w szkole 😀
A, że zainspirowałam, bardzo mi miło 🙂 Zaraz zerknę, czy mogę dodać jakąś swoją propozycję 😛
Muszę koniecznie dla Córci zrobić takie matematyczne domino 😀
Domino sprawdza się u nas bardzo dobrze również przy ćwiczeniu czytania (trzeba układać sylaby w słowa). Polecam 🙂
Tabliczkę mnożenia z lego i matematyczne domino na pewno wykorzystam. Super pomysł na bezstresowy trening czy powtórkę. Tradycyjnie – gratuluję pomysłowości 🙂 Pozdrawiam!
Dziękuję. Zachwyt matematyką trwa u nas od jakiegoś czasu. Nieprzerwanie. Dochodzi do tego, że syn prosi o przygotowanie działań na ścianach łazienki, tak aby w kąpieli mógł je rozwiązywać (kupiliśmy w tym celu specjalne kredki). Totalne wariactwo 🙂
Zajrzyj do mnie po zabawy z dominem dziewiątkowym 😉
i po zabawy z mnożeniem też 😉
Pamiętam Twoje zabawy i chyba przyszedł już czas, by po nie sięgnąć 🙂
Świetny warsztat i kolejny dowód na to, że podstawa programowa jest zaniżona 🙂
To daje pole do popisu przy indywidualizacji nauczania (tym, którzy się interesują i chcą, można pokazać więcej i szybciej). A podstawie muszą sprostać wszystkie dzieci 🙂
Ojjjjj, uwierz, że dla niektórych podstawa programowa to szczyt nie do zdobycia. 🙁
Świetny warsztat, szczególnie to domino mnie urzekło! Tak proste, a jaka z tym zabawa! Super!
I to jest najtrudniejsze w byciu nauczycielem. Dostosować materiał do możliwości każdego dziecka, pozwolić by każdy odniósł sukces (nawet maleńki).
Równocześnie to najpiękniejsze w tej pracy. Obserwować wykluwającego się motyla (wierzę, że tkwi w każdym dziecku, trzeba tylko dać mu szansę na wyklucie).
Pozdrawiam 🙂
genialne pomoce! Adaś też lubi matematykę, ale Panicz to w ogóle magik 😀
Dziękuję 🙂 Może Adaś dorośnie do miłości do matematyki. A jeśli nie, to przecież jest tyle przedmiotów, które można pokochać 😀
Pozdrawiamy kreatywnie 🙂