Ta opowieść powinna zacząć się od słów: dawno, dawno temu, kiedy byłam jeszcze całkiem mała, nauczycielka zadała mojej klasie do przeczytania “W pustyni i w puszczy”. Choć dziś jestem już całkiem duża, nadal mam słabość do tej powieści Sienkiewicza (zaryzykuję nawet stwierdzenie, że za pozostałymi nie przepadam).
A, że w Magicznym Domu rzeczywistość przeplata się z literaturą, kiedy przyszedł na świat pierworodny otrzymał imię młodego Tarkowskiego. Kilka lat później nadarzyła się okazja i nowo narodzona dziewczynka przyjęła imię panny Rawlison.
Po tym przydługim wstępie powinniście się już zorientować, że w ramach kolejnej odsłony projektu <Dziecko na warsztat>, wybierzemy się w podróż do Afryki. Z pomocą przyjdzie nam ulubiona <Nela Reporterka>, dzięki której mieliśmy możliwość oglądać przepiękne, egzotyczne krajobrazy i poznać zwyczaje dzikich afrykańskich zwierząt.
Bogatsi o porcję wiedzy, przystąpiliśmy do konstruowania gry planszowej. Projekt wykonał Panicz, a moim zadaniem było zadbanie o formę graficzną (że nie mam specjalnych zdolności, toteż gra jest całkowicie niepowtarzalna).
Wyróżniliśmy cztery rodzaje pól:
- zwyczajne (pozbawione dodatkowych atrakcji);
- słoniowe (na których trzeba było opisać wylosowane zwierzę, tak aby pozostali uczestnicy gry mogli odgadnąć, o kim mowa);
- strusiowe (tu trzeba było zaprezentować zachowanie charakterystyczne dla wylosowanego zwierzaka);
- strzałkowe (kiedy się na nim lądowało, należało przemieścić się zgodnie z kierunkiem strzałek na bezludną wyspę albo do pobliskiej oazy).
Po planszy poruszaliśmy się za pomocą “kombinowanych” pionków (jaki kto znalazł, taki miał). O liczbie pól, o które należy się przesunąć decydowały tradycyjnie rzuty kostką. Każdą rundę rozpoczynał najmłodszy uczestnik zabawy, a zamykał najstarszy (czytaj: mama).
Śmiechów przy rozgrywce było co nie miara. Najbardziej cieszy mnie jednak fakt, że Panicz bardzo zaangażował się w zadania opisowe i ruchowe (co wymagało kreatywności, zręczności i wykorzystania jak największego zasobu słów). Okazało się również, że ma doskonałą pamięć i bardzo dobrze radził sobie z odgadywaniem nazw zwierząt. Najważniejsze jest jednak, że znów bawiliśmy się świetnie, wspólnie spędziliśmy czas, a ciekawostko same wskoczyły do głowy.
Lubicie takie podróże? Dajcie znać, jak to u Was wygląda 🙂
18 komentarzy “Afrykańska przygoda”
Osobiście drażni mnie Mała reporterka. Ale chyba wyjątkowo dobrze przemawia do dzieci 🙂
U nas szaleństwo na punkcie anegdot Neli trwa w najlepsze 🙂 Pisklęta bardzo lubią jej przygody, a ja cieszę się, że w ten sposób mogą poznać odległe krainy.
A Ciebie dlaczego drażni? Jakoś specjalnie sobie zasłużyła?
książek nie znam, jakoś mnie nie przekonały… ale skoro Panicz się zaangażował to super.
Warto się im przyjrzeć 🙂
też lubimy tworzyć własne gry 🙂
U nas granie to rodzinna tradycja. Ale planszówkę dopiero pierwszy raz sami stworzyliśmy 🙂
Super podróż po Afryce – świetna gra 😉 Pozdrawiamy…
Dziękuję 🙂 Warto było tę "podróż" odbyć 😀
Afrykańska gra planszowa zrobiona własnoręcznie, czad 😀 Zazdraszczam troszkę możliwości tworzenia takich zabaw wspólnie z potomkiem, ale i na nas niedługo przyjdzie czas ^_^
Ten czas nastąpi szybciej, niż się tego spodziewasz 🙂
Bardzo fajna gra powstała 🙂
Co do Neli reporterki to do mnie też nie przemawia ale Córcia czasem ogląda.
Nie wiedziałam, że Nelę można oglądać. U nas króluje w książkach podróżniczych 🙂
Bardzo fajna gra Wam wyszła!
Dzięki 🙂
Świetna gra. My Afrykę poznawaliśmy w zeszłym roku z Kazikiem. Polecam. Jest tez gra, może się Wam spodoba.
Koniecznie muszę do Was zajrzeć 🙂
Nelę znamy, ale właśnie w wersji telewizyjnej, na książki się czaję, bo młody oczarowany światem zwierząt. Świetne rozwiązania w grze z pokazywaniem/odgadywaniem zwierząt. Podejrzewam, że faktycznie śmiechu co nie miara! Przechwytujemy pomysł 🙂
Polecamy się 🙂