‘Piotruś Pan i Wendy’

Piotruś Pan i Wendy

Szalona przygoda? To możliwe. Nawet bez wychodzenia z domu. Wystarczy sięgnąć po dobrą książkę 🙂 

Nie znam osoby, która na pytanie o Piotrusia Pana, odpowiedziałaby: nie znam gościa. Za sprawą licznych filmów, a może przede wszystkim bajek, jest on postacią równie rozpoznawalną, co wróżka Dzwoneczek (która doczekała się nawet własnej serii animacji). Kłopot pojawia się wtedy, gdy pytamy:

A książkę Barriego znasz?

Prawdopodobnie część rozmówców zrobi wielkie oczy (jakoś nie przyszło im do głowy, że pierwowzór niesfornego chłopca znajduje się w literaturze). Inni stwierdzą, że poznali urwisa na tyle dobrze, że nie potrzebują o nim czytać. W końcu znajdą się i tacy, którzy zastanowią się chwilę i dojdą do wniosku, że warto byłoby ją poznać. 
Piotruś Pan i Wendy
Tak się złożyło, że Belfer znalazł się w ostatniej grupie (cóż za zaskoczenie). Będąc wielką fanką “Chłopców” Ćwieka, miałam okazję uczestniczyć w <spotkaniu autorskim>, podczas którego wspomniana książka Barriego kilkukrotnie została przywołana. Pomyślałam sobie: skoro Kuba wskazuje na źródło swojej inspiracji, przydałoby się to źródło poznać).
W niedalekiej przyszłości do Magicznego Domu zawitał pięknie wydany wolumin. Sztywna oprawa z przepięknymi ilustracjami Roberta Ingpena oraz grube, pachnące nowością stronice zachęcały do lektury.
Piotruś Pan i Wendy
Daruję sobie wyszczególnianie elementów, które zostały przez Kubę zaczerpnięte z utworu Barriego (nie w tym wszak rzecz, dociekliwi sprawdzą sami). Dość, że napiszę, iż przygody Piotrusia które znalazłam na kartach powieści, różnią się od znanych mi dotąd przekazów. Na literacki pierwowzór nie nałożono kilogramów lukru, które miałyby zachęcić czytelników do podążania za bohaterami (i bez nich trudno oderwać się od powieści). Zapodziani chłopcy, choć nadal emanują niewinnością, zdają się mniej beztroscy (szczególnie, gdy nie ma z nimi Piotrusia). Wendy sprawia wrażenie zmęczonej obowiązkami (udając cały czas mamę, staje się nią nie tylko na niby), a Dzwoneczek ani odrobinę nie jest kuszącą chichotką z obrazów Disneya (powiedziałabym nawet, że jest jej zaprzeczeniem).
Piotruś Pan i Wendy
Największa jednak różnica tkwi w samym Piotrusiu. Charakter tego bohatera właściwie niewiele różni się od osobowości Pirata. Robi tylko to, na co ma ochotę, bywa bezsensownie okrutny i dba wyłącznie o swoją wygodę. Przede wszystkim kocha zabawę (przerażeniem napawa go fakt, że chłopcy mogliby zacząć uważać, że naprawdę jest ich ojcem). Mam wrażenie, że nie zdaje sobie sprawy z tego, że zadaje innym cierpienie. Wszystko traktuje w kategoriach wygłupu.
Poznawszy historię nicponia z Nibylandii wiem, dlaczego jest tak atrakcyjna jako źródło natchnienia. W gruncie rzeczy to opowieść o odwiecznych ludzkich pragnieniach. Kto z nas bowiem nie chciałby przeżyć choć jednego dnia tak wspaniałych, beztroskich przygód?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

12 komentarzy “‘Piotruś Pan i Wendy’”