lektura na całe życie

czytaj z nami

Szkolne lektury posiadają jedną zasadnicza właściwość: dzielą czytelników na tych, którzy je uwielbiają i tych, którzy nie mogą na nie patrzeć. Niektóre pozycje z kanonu podobają się nam, inne wprawiają w osłupienie, a jeszcze inne doprowadzają do sytuacji, w której marzymy by już nigdy nie musieć sięgać po inne teksty określonego autora.

W ramach akcji “Czytaj z nami”, zorganizowanej przez Magdę z <Save the magic moments> w ramach wymiany doświadczeń czytelniczych członków grupy <Przeczytaj i podaj dalej>, zaprosiłam trzy dziewczyny do zaprezentowania ulubionych lektur. Specjalnie dla Was Magda, Marzena i Weronika stworzyły recenzje. Zobaczcie, które ze  szkolnych książek utkwiły im szczególnie w pamięci.
save the magic moments

“Niechaj więc żywi nie tracą nadziei
(…)
A jeśli trzeba na śmierć idą po kolei
Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec”
Szkoła uczy albo miłości, albo nienawiści do książek. A wszystko zależy nie tyle od doboru literatury, co osobowości nauczyciela. W podstawówce miałam wspaniałą nauczycielkę języka polskiego. Kobieta niezwykła, która nie zamykała się w szablonie, nie zmuszała do jedynej słusznej interpretacji. Sięgała po więcej, pozwalała na więcej. Zachęcała do samodzielnego myślenia, do odnoszenia się do własnych uczuć i emocji. Za to ją kochałam. Nauczyła mnie czytać książki i czerpać z nich radość, ufać swoim odczuciom, a jednocześnie otwierać się na sposób rozumowania innych oraz intencje autora. 

Jak każda kobieta zapytana o najukochańszą lekturę, wymienię “Anię z Zielonego Wzgórza” Lucy Maud Montgomery. To chyba nie budzi wątpliwości. Nie chciałabym być jednak w tym temacie banalna, dlatego wybrałam pierwszą lekturę, która wywołała we mnie falę nieznanych emocji. Były to niewątpliwie “Kamienie na Szaniec” Aleksandra Kamińskiego. 

Powieść niezwykła, bo nie będąca wytworem wyobraźni autora, a oparta na faktach. Co więcej faktach znanych autorowi. Powieść wybitna, bo wbrew fabule, wzbudzająca optymizm i falę ciepłych emocji zamiast przerażenia i nienawiści. Powieść niewiarygodna w swej prawdziwości. 

“Kamienie na szaniec” to książka ze wszech miar rzeczywista, stanowiąca zapis prawdziwych wydarzeń. To prawdziwy dokument, któremu nadano niezwykle plastyczną formę opowieści. Autor ma nieprawdopodobnie lekkie pióro, pięknie zarysowuje charaktery i dzieje głównych bohaterów. Alka, Rudego i Zośki nie sposób nie pokochać. Problem mam przy wybraniu ulubionej postaci. Nie umiem się zdecydować, który z opisanych mężczyzn przypadł mi najbardziej do gustu, z którym chciałabym się zaprzyjaźnić, który byłby najbliższy mojemu sercu. Są dla mnie nierozdzielni. Niczym święta trójca, gdzie jeden uzupełnia drugiego, gdzie każdy ma wpływ na osobowość i rozwój drugiego. Mentalnie dla mnie nierozłączni. 

Płakałam przy śmierci każdego z nich. Śmierci, która wydawała mi się niesprawiedliwa, bo jak mógł polec tak cudowny człowiek. A jednak właśnie tacy wspaniali ludzie ginęli, choć ich śmierć była czysta i pełna godności, bohaterska. Śmierć, która pozostawiła wielką pustkę, a która stanowiła dowód wielkiego ducha, męstwa, patriotyzmu, poczucia misji. Śmierć przez dzisiejszą młodzież kompletnie nie rozumiana i bezsensowna. 

kamienie na szaniec

“Kamienie na szaniec” dla mnie są przepięknym zapisem życia i śmieci młodych ludzi. Ich rozwoju, nie tylko intelektualnego, ale również świadomości narodowej, poczucia przynależności, niezwykłego hartu ducha, odwagi, męstwa. To przepiękna historia prawdziwej, silnej przyjaźni oraz braterstwa. To historia dojrzewania, budowania więzi i poczucia obowiązku. Pojęć dziś jakże nam dalekich i abstrakcyjnych. To również przepiękna lekcja poczucia polskości, patriotyzmu, odpowiedzialności za los ojczyzny. Prawdziwa lekcja pokory. 

Największą zaletą książki jest niezwykły talent autora do budowania przywiązania do postaci. Ich swojskość, ich realność. Psychologiczne i psychiczne aspekty tej książki są jej niezwykłymi walorami. Sprawiają, że pomimo okrucieństwa i zła czasów II Wojny Światowej, pomimo grozy i bezduszności tych czasów, książka pozostawia w Nas uczucie dumy, wzniosłości, szacunku, podziwu dla poświęcenia młodych ludzi, ich szlachetności i czystości charakterów. Zachwyt nad ich niezwykłością. 

Zapis historyczny Kamińskiego to jedna z piękniejszych i najbardziej wartościowych lektur. Książka, która ma szansę trafić do młodego odbiorcy z najważniejszym przesłaniem, jakim jest miłość do ojczyzny oraz konieczność mądrego i świadomego kształtowania swojego charakteru.

matka puchatka


Lektury szkolne były dla mnie złem koniecznym, które zawsze spędzało mi sen z powiek, rodziło bunt i niechęć. Nie byłam grzeczną dziewczyną, która pilnie odhaczała kolejne rozdziały. Wszystko we mnie rwało się do odkrywania rzeczywistości, ale na drodze ku realnym wędrówkom zawsze stała jakaś Lalka, Krzyżacy czy inne Nad Niemnem. Czytałam bez serca, wspierałam się opracowaniami (wstyd!) i tak organizowałam sobie czas, żeby poświęcać się temu minimalnie, a potem zaliczyć klasówkę i więcej nie zawracać sobie głowy duperelami. Wyciąganie wniosków z tego, co mówili inni, opanowałam niemalże do perfekcji. Trwało to bardzo długo – przez całą szkołę podstawową, aż do końca trzeciej klasy liceum. 

Potem coś we mnie pękło. Nie wiem, czy można mówić tu o ulubionej lekturze szkolnej, bo trudno w stosunku do literatury obozowej użyć stwierdzenia „lubię to”, ale jest taka książka, która całkowicie odmieniła mój stosunek do czytania, otwierając przede mną drzwi do literackiego świata. Opowiem Wam o książce szczególnej, o “Medalionach” Zofii Nałkowskiej; osiem opowiadań, które całkowicie odmieniły mój czytelniczy los. 

medaliony
Zastanawiałam się, jak podejść do tego tematu i postanowiłam, że nie będę rozkładać tego okrucieństwa na części pierwsze. Każde opowiadanie niesie treści, które nigdy nie powinny się wydarzyć. Wszyscy orientujemy się w sytuacji, mniej lub bardziej. Każdy z nas zetknął się lub zetknie z literaturą obozową i chyba nie ma żadnego sposobu na to, by pozostać na te obrazy obojętnym, by przejść nad tym całym cierpieniem i bezwzględnością do porządku dziennego. Nie potrafiłam zrobić tego wtedy, nie potrafię i teraz, a jednak nie żałuję. Weszłam w świat tak dla mnie niepojęty, że kompletnie nie potrafiłam się w nim odnaleźć, wszystkie inne wydały mi się błahe. Tak potężnej dawki emocji – również tych niezwykle pozytywnych, które błyszczały wśród paskudztwa jak szlachetne perełki – wrażeń i refleksji nie doświadczyłam nigdy wcześniej. 

Myślę, że kolejność była tu nieistotna. Gdybym najpierw czytała Borowskiego czy Herlinga-Grudzińskiego, to właśnie o książkach tych autorów wspomniałabym dziś, ale “Medaliony” były pierwsze na liście „do przerobienia”. Niezapomniane, mocne, bolesne, prawdziwe. To dzięki tej lekturze zrozumiałam, że tego zła koniecznego nie trzeba tylko „zaliczyć”, ale że czytanie może znaczyć dużo więcej. Dopiero potem, kiedy już nie musiałam, ale chciałam, sięgnęłam po “Mistrza i Małgorzatę”, przeczytałam “Zbrodnię i karę”, odkryłam na nowo mity greckie i “Małego Księcia”. Lepiej późno niż wcale? Chyba trzeba było aż tyle, bym zrozumiała, że warto…

fan of books

<Weronika>

Jaka jest moja ulubiona lektura? Nie jestem pewna czy w pełni mogę odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ jestem dopiero w drugiej klasie gimnazjum… Wydaje mi się, że jestem najmłodszym członkiem grupy Jednak mimo tego, że nie czytałam pewnej części lektur, pozostałe jeszcze dobrze pamiętam, tak więc mogę opowiedzieć o tej, która mi się najbardziej spodobała. Nie przepadam za pozycjami podobnymi do „Krzyżaków” lub „Dziadów”, tak więc bardzo się ucieszyłam, gdy przed ostatnimi świętami nauczycielka powiedziała nam, abyśmy czytali „Opowieść Wigilijną”. W końcu, po dłuższym czasie, coś w postaci normalnej książki, nie sztuki! 


Za lekturę zabrałam się jakoś na tydzień przed świętami i prawie całą przeczytałam w jeden wieczór. W książce się zakochałam! Była lepsza niż wiele współczesnych pozycji. Oczarował mnie klimat świąt, który dało się odczuć w całej powieści. Historię zawartą w książce chyba każdy zna, opowieść o skąpym Scrooge’u widzieliśmy w prawie każdej odsłonie- w uniwersum Barbie czy nawet Flinstonów. Co mnie zdziwiło w tej powieści? Najbardziej chyba styl, którym pisał Dickens, ponieważ książka pomimo tego, że została napisana w IXX wieku jest bardzo uniwersalna. Zamiast bogatego Scrooge’a moglibyśmy widzieć zgorzkniałego biznesmena- historia dalej byłaby taka magiczna i prawdziwa.

W książkach, filmach lub serialach uwielbiam bohaterów, którzy przechodzą przemianę- na początku poznajemy ich złe strony, jednak wraz z rozwojem akcji możemy zauważyć ich przemianę. Uwielbiam to! Dzięki temu można uwierzyć, że każdy człowiek ma w sobie jakąś iskrę dobra, którą może wykorzystać. I taka właśnie jest postać Scrooge’a, którą bardzo polubiłam.

Książka sama w sobie była magiczna i wydaje mi się, że jak dotąd była to jedyna lektura, która tak mnie pochłonęła. Dlatego polecam przeczytać ten klasyk każdemu, na chwile przed świętami, aby znów poczuć urok świąt.

A Wy? Macie swoją ulubioną lekturę? Albo taką, która zrobiła na Was szczególne wrażenie? Koniecznie podzielcie się tytułem.

asia krzemińska


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

27 komentarzy “lektura na całe życie”